1986 rok. Wiosna. Oczy nie pozwalają czytać. Przychodzą do niego Jacek Krawczyk, Tuta Niemojowska, Teresa Dzieduszycka, Maria Nowak. Czytają mu. Strofy Norwida, listy. Także pisma Simone Weil. Norwid i Weil ratują go od letargu. Odsłuchuje „Cmentarze” Marka Hłaski. Z Kotem Jeleńskim rozmawiają o sprzedaży zapisków / dzienników. Kot namawia Czapskiego na sprzedaż. Z lupą (w samotności) Czapski przegląda dzienniki. O d przesuwania ich, przenoszenia czuje niemoc. Fizyczne zmęczenie. Za szafą znajduje tekę, a w niej reprodukcje ukochanych dzieł: Matissa, Cézanne’a i de Staëla. Otrzymuje list od Zygmunta Mycielskiego, który informuje go, że idzie do szpitala na operację. Czapski notuje, że jeśli okaże się to choroba śmiertelna (rak), to ważne, by Zygmunt nie cierpiał.
1986 rok. Z dziennika Józefa Czapskiego (odczytała Elżbieta Skoczek):
„Nie dać się rozpłynąć przez lenistwo, które idzie od niemocy fizycznej. […] Moje próby malowania, to ucieczka od letargu! […] Ten chaos życia, którego koloryt się co sekundę zmienia. […] Czuję się jakąś galaretą, pustą fasadą – i jedyny mój ratunek: krótkie błyski modlitwy”.