Juliusz Mieroszewski związany przed II wojną światową z Krakowem, poznał Jerzego Giedroycia w 1942 roku, gdy służył w Sekcji Oświaty i Kultury Armii Polskiej na Wschodzie, redagując tygodnik „Ku wolnej Polsce”. Pracował także w redakcji tygodnika „Orzeł Biały”. Od lutego 1943 r. służył w Wydziale Informacji i Oświaty Armii Polskiej na Wschodzie, następnie po jego reorganizacjach, w Oddziale Kultury i Prasy 2. Korpusu Polskiego. W latach 1943-1946 był redaktorem dwutygodnika „Parada”, od jego pierwszego do ostatniego numeru.
Po wojnie i demobilizacji w grudniu 1946 r. wyjechał do Wielkiej Brytanii. Od 1947 r. do końca życia mieszkał w Londynie, nigdy nie opuścił tego miejsca. Współpracował z „Wiadomościami”, „Orłem Białym”, z „Dziennikiem Polskim” w Detroit. Współpracował też z BBC oraz dość regularnie z Rozgłośnią Radia Wolna Europa w latach 1960-1966. Mimo znajomości z Giedroyciem w czasie wojny, z Instytutem Literackim związany był od 1949 roku.
20 czerwca 1949 roku Mieroszewski wysłał do Redaktora list, w którym nieśmiało zaproponował chęć współpracy z „Kulturą”.
„Już od bardzo dawna nosiłem się z zamiarem odnowienia kontaktu z Panem i nawiązania kontaktu z „Kulturą”(…) Przez kilka miesięcy byłem pomocnikiem kucharskim w polskiej firmie na Oxford Street. Po tym ukończyłem kurs tapicerski i robiłem tapczany, kanapy i fotele. Wszystko to dosyć męczące i mało dochodowe. (…) Tak oto po półtorarocznym eksperymentowaniu wróciłem na punkt wyjściowy i żyję z pióra”.
Przesłał w liście tekst „Pochlebcy znużenia”, który Giedroyc opublikował w październikowym numerze „Kultury” w 1949 r. Został londyńskim korespondentem miesięcznika. Komunikat w tej sprawie pojawił się na stronie redakcyjnej pisma, w kwietniowym numerze „Kultury” 1950 r.
Mieroszewski nigdy nie był w Maisons – Laffitte. Listy pisane przez Giedroycia do Mieroszewskiego i Mieroszewskiego do Giedroycia krążyły pomiędzy Londynem i domem Kultury. Najpierw tym przy przy 1, Avenue de Corneille, a od 1954 roku przy 91, avenue de Poissy, Le Mesnil-le-Roi. Trwało to do śmierci Juliusza Mieroszewskiego (do 21 czerwca 1976 r.). Bogata korespondencja pomiędzy nimi pokazuje, jak obaj kształtowali myśl polityczną, która była obecna na łamach pism wydawanych przez Instytut Literacki.
O ich wenie do polityki, do kształtowania myśli społecznej; o ich oddziaływaniu na siebie i na innych współpracowników Kultury, a także o ich wielkiej przyjaźni – na odległość – przeczytamy w doskonale i drobiazgowo zebranym opracowaniu. Książka Andrzeja Stanisława Kowalczyka w dwóch tomach przybliża czytelnikowi, co działo się za drzwiami pokoju Redaktora. Pokazuje także tło ówczesnej sytuacji międzynarodowej, w której cały zespół Kultury się znalazł, o związkach z instytucjami amerykańskimi, niemieckimi, francuskimi, angielskimi, a także tymi na wschodzie dzisiejszej Europy. Giedroyc i Mieroszewski przekonywali po wojnie Polaków , by zaakceptowali utratę Wilna i Lwowa na rzecz przyszłych, niepodległych państw Litwy i Ukrainy oraz by istnienie Ukrainy, Litwy i Białorusi uznali za kluczowe dla polskiej niepodległości. Doktryna ULB stworzona przez nich, do dzisiaj budzi emocje – jedni ją krytykują, inni chwalą. Książka pokazuje jak ona się kształtowała, jak była ważna dla Mieroszewskiego i Giedroycia.
W książce tej jest bardzo wiele – po raz pierwszy tak dokładnie omówionych – spraw związanych z Józefem Czapskim i jego rolą w Instytucie Literackim, także tą w kształtowaniu myśli politycznej. Autor dokładnie wyjaśnia (na podstawie dokumentów, do których dotarł) konflikt pomiędzy Giedroyciem a Czapskim. Dzięki temu możemy bardziej całościowo prześledzić drogę odsuwania się Czapskiego od współpracy z Redaktorem. O różnicach w koncepcji pisma Kultura, o podejściu do ludzi, o koncepcji oddziaływania wydawnictwa na sprawy polskie i międzynarodowe możemy dowiedzieć się czytając o tym, co działo się w latach powojennych do krytycznego momentu, czyli roku 1960. Pisze o tym w t. 2 w rozdziale „Konflikt z Encounterem. Ustąpienie Czapskiego”. Choć konflikt za namową Mieroszewskiego został złagodzony i Czapski nie wyprowadził się z domu Kultury, gdyż Giedroyc wydrukował list, który Czapski napisał w sprawie związanej z publikacją na łamach Encountera opowiadania Terca pt. Sąd idzie, to jednak od tego czasu autor Oka pomału odsuwa się od Redaktora i poświęca się coraz więcej malarstwu, do którego pomału wracał od lat pięćdziesiątych. Nie było to jednak tak – jak głosił Giedroyc w swojej Autobiografii na cztery ręce – że to z powodu malarstwa Czapski odsunął się od Kultury i już nie chciał być jej „Ministrem Spraw Zagranicznych”, jak go wcześniej nazywano.
Maria Czapska tak pisała 20 marca 1960 roku w liście do Ireny i Stanisława Vincenzów:
„Nieraz tak bywa, że ta ostatnia kropla o wszystkim rozstrzyga. Kot, Miłosz, każdy po swojemu […] łagodzili, tłumaczyli, przekonywali. Wyrwa została zalepiona. Na jak długo, władza, niestety, demoralizuje, a władza absolutna – w otoczeniu zupełnego poddaństwa – zaślepia […]. Zostajemy, ale bez radości, coraz bardziej czując się tu nie u siebie”.