Z kajetów Józefa Czapskiego 1983 r. : „Miłosz ten sam co zawsze, krępy, silny, prawdziwie serdeczny, krótkie, ale pełne chwile. Nic mu Nobel nie zaszkodził.” * Zapis ten pojawił się w dzienniku po tym, jak w 1983 roku pisarz odwiedził autora Oka w Maisons-Laffitte. Malarz cenił to, że po otrzymaniu tak prestiżowej nagrody, poeta pozostał sobą.
Pierwsze spotkanie Czesława Miłosza z autorem Tumult i widm miało miejsce w Paryżu w 1935 roku w Luwrze. Miłosz – młody stypendysta – podszedł do malarza, który w towarzystwie Józefa Pankiewicza oglądał obrazy. Rozmowa nie była długa, ale stała się przyczynkiem nawiązania znajomości. Później być może istniał pośredni kontakt dzięki przyjaźni Miłosza z siostrą Czapskiego, Marią, która podczas wojny pracowała w Laskach i obecna była w życiu kulturalnym, uczestnicząc w spotkaniach, tajnych wieczorach poetyckich. To od Maryni Czapskiej. Miłosz otrzymał esej Maritaina pt. Drogami klęski, który po przetłumaczeniu opublikował w 1942 roku, w wydawnictwach podziemnych okupowanej Warszawie.
Koleje historii sprawiły, że następne spotkanie odbyło się dopiero w Stanach Zjednoczonych, po piętnastu latach. W 1950 roku Czapski przebywał w Waszyngtonie z serią odczytów dla polonii amerykańskiej. Zbierał również pieniądze na działalność Kultury. Jerzy Giedroyc nalegał, by spotkał się z Miłoszem, który był wówczas attaché kulturalnym. Redaktor argumentował to stwierdzeniem, że jest zupełnym bezsensem, by autor Doliny Issy pracował w ambasadzie Polski Ludowej. Czapskiemu udało się dotrzeć do poety i podczas kilku godzin spędzonych razem z nim i jego żoną, w imieniu redakcji Kultury zapewnił, że jeżeli zdecyduje się zrezygnować z pełnienia funkcji państwowych pod rządami Polski Ludowej, dom w Maisons-Laffitte przyjmie go pod swój dach. Kilka miesięcy później, Czesław Miłosz został przeniesiony na stanowisko I sekretarza ambasady PRL w Paryżu.
Pod koniec roku przyjechał do Warszawy, gdzie władze odebrały mu paszport. Po odzyskaniu paszportu, dzięki wstawiennictwu ówczesnego dygnitarza MSZ u Bieruta, wyjechał ponownie do Paryża, gdzie 1 lutego 1951 roku zwrócił się o azyl polityczny do władz francuskich. Decyzja ta przecinała związki z krajem w chwili, kiedy naśladowanie wzorów sowieckich stało się w Polsce obowiązkiem pisarzy. Pamiętając obietnice Czapskiego, swoje kroki skierował do Maisons-Laffitte, gdzie życzliwie przyjęty przez redakcję mógł mieszkać i pracować, aż do momentu wynajęcia mieszkania pod Paryżem. Decyzja poety wywołała dyskusję w kręgach nie tylko politycznych, ale stała się polem do wydawania sądów dotyczących postawy pisarzy, którzy znaleźli się na emigracji. W majowym numerze Kultury Miłosz opublikował artykuł pt. Nie, który był odpowiedzią na postawione mu zarzuty.
Dramatyczne świadectwo jego rozterek moralnych i twórczych spisanych w chwili wielkich emocji nie było w swym wyrazie zbyt przemyślanym krokiem. Oczywiście odpowiedź Miłosza nie zakończyła dyskusji, która zaowocowała wieloma artykułami. W grudniowym numerze Kultury opublikowano Oświadczenie 24 pisarzy i dziennikarzy, w którym domagano się sprawiedliwej oceny uchodźców. Uogólniając tzw. sprawę Miłosza zajęto stanowisko, że nikt nie ma prawa żądać od nowo przybyłego emigranta, który współpracował aktywnie z reżimem, by pokajał się, gdyż takie wymagania przypominają procesy sowieckie. Można jedynie oczekiwać, że przedstawi swoją sprawę publicznie, co nie musi wiązać się z zadeklarowaniem się po stronie jednego z licznych obozów politycznych na emigracji. Oświadczenie to podpisał także Józef Czapski, który bardzo zaangażował się w to, by nie potępiano go jako poety i człowieka, i by mógł udać się do swojej żony do Stanów Zjednoczonych.
Pośród tych prób pomocy była także prośba Czapskiego do generała Władysława Andersa, by ten wystawił Miłoszowi pozytywne świadectwo i zwrócił się w jego sprawie do amerykańskiego sekretarza stanu:
„Jakżebym chciał – kończył swój list Czapski – żeby Pan Generał uwierzył, że piszę to do Pana Generała wcale nie jak »Idealista, artysta i w ogóle półczłowiek«, ale jako człowiek, któremu się zdaje, że prosić o to Pana Generała jest jego polskim politycznym obowiązkiem”, na co Anders odpowiedział uprzejmie, ale odmownie:
Pana Miłosza nie znam zupełnie i dlatego nie mógłbym go polecić. (…) Przykro mi bardzo, że muszę Tobie odmówić.
Potem jeszcze wiele listów wysłał do Andersa, by ten zmienił zdanie. Rozmawiał z nim o tym. Bronił decyzji przygarnięcia Miłosza. Anders uważał, że Miłosz nie jest pewny i nie powinien mieszkać z nimi. Po roku, od zamieszkania autora Zniewolonego umysłu z redakcją w Maisons – Laffitte, Czapski tak pisał do generała: [korespondencja Czapskiego z Andersem z 1951 r. – Archiwum Instytutu Literackiego]:
Dziś zaś kiedy mamy go u siebie blisko rok mogę nie tylko w imieniu swoim, ale w imieniu całego zespołu „Kultury” zaręczyć jeszcze bardziej kategorycznie niż na początku, że wszelkie donosy na niego pisane do Amerykanów i prawdopodobnie do Pana Generała (podwójny agent itd.) są typowym szkalowaniem człowieka.
Malarz starał się także o pomoc w uzyskaniu wizy na wyjazd do Stanów Zjednoczonychu u swoich amerykańskich przyjaciół. Jak wynika z listów do Burnhama, zgromadzonych w Archiwum Instytutu Literackiego w Maisons- Laffitte, Giedroyc i Czapski próbowali przygotować możliwość ucieczki Miłosza i starali się do niej przygotować, także organizując mu kanał przerzutowy do Stanów.
Kłopoty z uzyskaniem wizy spowodowały, że dla Miłosza dom w Maisons-Laffitte przez długi czas pozostał domem rodzinnym. Przyjaźń z redakcją, liczne dyskusje na tematy dotyczące sytuacji w ojczyźnie, miejsca pisarza w zaistniałej rzeczywistości przyczyniły się do powstania wielu utworów. Niestety Miłosz także prowadził z domownikami dziwne dyskusje. Między innymi z Hertzami. W nich poruszał temat obozów sowieckich. Często głosił tezę, że łagry to wymysł. Chociaż po latach, gdy wspominał swoje zachowanie, kiedy mieszkał w „Mezonie”, mówił, że z jego strony to były… prowokacje. Giedroyc w swojej autobiografii tak tłumaczy to, że Kultura przygarnęła Miłosza po jego decyzji pozostania w Paryżu.
Dla Miłosza byliśmy dobrymi faszystami, jak bym to w skrócie powiedział (..) Awantury między Miłoszem a nami, zwłaszcza Zygmuntem i Zosią [Hertzami], były stałe. On negował istnienie łagrów, trochę z przekory, a trochę dlatego, że nie bardzo w to wierzył. Ale faktem jest, że występowały między nami różnice w ocenie Związku Sowieckiego i stalinizmu, do którego on podchodził w sposób bardzo łagodny. Widać to zresztą w jego wystąpieniu sprzed kilku lat w piśmie „Na Głos” w Krakowie, gdzie stwierdził, że marksizm wyprowadził Polskę z zaścianka. Takich konfliktów było sporo. Moje stosunki z Wolną Europą były nie najlepsze, ale on uważał Wolną Europę za instytucję niesłychanie szkodliwą.
Redaktor Kultury uznał talent Miłosza za dostatecznie dobry powód, by poecie – funkcjonariuszowi udzielić schronienia. Józef Czapski, ciężko doświadczony więzień obozu dla polskich jeńców w Starobielsku, wysłuchując z ust Miłosza, że łagry to wymysł, zaczął grozić swoją wyprowadzką z Maisons-Laffitte.
Przez te miesiące mieszkania u nas Miłosza zrozumiałem, jak ogromna przepaść powstała między krajem i nie tylko nami, a Zachodem – zapisał redaktor Kultury.
Literackie rozmowy i wpływy
Wiele czasu spędzał na rozmowach z Józefem Czapskim. Tak wspominał autor Wyrwanych stron wspólne chwile, podczas których dzielili się wrażeniami z przeczytanych książek:
Dla Miłosza czułem zawsze prawdziwą przyjaźń, widywaliśmy się przeważnie przelotem, lecz nigdy nasze spotkania nie były obojętne, a wśród jego wierszy niektóre zostały mi na zawsze w pamięci.
Czapski w 1951 roku podarował mu książkę Simone Weil Siła ciążenia i łaska i zalecał czytanie, uważając te teksty za bardzo rozwijające. Pismami tej autorki zajmował się Milosz intensywnie od momentu wskazania ich przez Czapskiego aż do 1958 roku, kiedy to Instytut Literacki wydal Pisma Simone Weil w jego przekładzie. Ten zbiór aforyzmów, ułożony przez Gustava Thibon wywarł znaczący wpływ na twórczość Miłosza.
Czapskiemu zawdzięczał również Miłosz odkrycie stronic pt. La Religions et Philosophies dans l’Asie Centrale. Tutaj przeczytał opis Ketmanu, czyli swoistych postaw, zachowań i relacji międzyludzkich, zaobserwowanych przez Gobineau w Persji, gdzie przez szereg lat przebywał, pełniąc państwowe funkcje. Pod wrażeniem tej lektury autor Świadectwa poezji napisał w 1951 roku Ketmana, który wraz z innymi częściami stanowi całość Zniewolonego umysłu. Zbieżności pomiędzy Ketmanem a obyczajem uprawianym w krajach Nowej Wiary były dla niego tak zastanawiające, że pozwolił sobie na umieszczenie dłuższych cytat. Dzięki takiej metodzie przedstawienia analogii, polski czytelnik mógł poznać ułamki francuskiego dzieła:
Ketman Islamu i Ketman dwudziestego wieku w Europie tym się jedynie zdają różnić, że śmiałość do jakiej posuwał się Sadra [bohater Gobineau – przypis redakcji] musiałaby się dla niego w Europie natychmiast smutno skończyć. Niemniej Ketman w jego bardziej ścisłych i surowych formach jest powszechnie uprawiany w demokracjach ludowych.[…] Wyliczenie wszystkich Ketmanów, które można [w tych krajach – przypis redakcji] odnaleźć, nie byłoby możliwe. Postaram się jednak zatrzymać nad ich głównymi grupami i rodzinami, postępując po trochę tak jak przyrodnik, który przeprowadza ogólną klasyfikację.
Sam Czapski kupił tę książkę przypadkowo w antykwariacie, w Teheranie, w 1942 roku, gdy szukał informacji o szyitach i sunitach. Wcześniej o niej mówił mu Daniel Halévy. Towarzyszyła mu na pustyni irackiej, potem w Palestynie, Egipcie poprzez kampanię włoską aż do Paryża. Zaznaczony znakiem czasu egzemplarz czytywany był przez Czapskiego z większym przeżyciem dopiero po wojnie, gdy osiadł w Maisons-Laffitte.
Dla Miłosza natomiast Czapski był osobą, z którą lubił dyskutować, gdyż z nim mógł rozmawiać naprawdę, choć istniała przegroda. Tak o niej pisał Miłosz:
Moja hipoteza: on miał we wszystkim, co mówił pełną rację, ja natomiast opierałem się, bo umysł mój był zanieczyszczony. Moja hipoteza druga: dzięki defektom mego charakteru i umysłu zachowywałem (dialektyczną!) nieufność do „tak-tak” „nie-nie” i trafnie odgadywałem niektóre cechy Czapskiego. Te które łączyły go z jego polskim środowiskiem arystokratycznym, rycerskim, idealistycznym, romantycznym, vieux Polonais – podczas kiedy inne jego cechy otwierały go na sztukę, filozofię, religię.
Autor Rodzinnej Europy zarzucał temu „pierwszemu” Czapskiemu jakąś moralistykę, trochę egzaltowaną, którą dostrzegał również w książkach siostry jego, Marii. Miłosz podziwiał w autorze Oka jasność umysłu (kiedy Miłosz o tym pisał, Czapski miał 92 lata), a także jego ciągłą młodość jako malarza. Dla niego szczytowym osiągnięciem w malarstwie Józefa stała się jego martwa natura ze szmatą w kolorach szarości, którą malował kiedy był już prawie ślepy.
Czesław Miłosz po przeczytaniu w 1987 roku Souvenirs de Starobielsk w wydaniu szwajcarskim podzielił się swoimi wrażeniami na stronach Roku myśliwego:
Jakie trwałe owocowanie tego człowieka, jak wiele dokonał. I to jego świadectwo o zamordowanych i w imieniu zamordowanych, zostaje na zawsze nie tak jak „zostają” dzieła sztuki, co do których nie jest to pewne, ale jako nieustraszony zapis okropnej prawdy. Łącznie z nazwiskami i postaciami jego kolegów-współwięźniów, którzy gdyby nie on, nigdy by nie pojawiliby się w ludzkiej pamięci.
Pilnie śledził drogę literacką Miłosza i żywo reagował na wszystko, o czym pisał. Wklejał do dzienników wiersze, zdjęcia. Czytał wnikliwie. Na książkach notował, które wiersze są mu bliskie, a także odnajdywał w nich ton ich rozmów. Z ciekawością sięgnął po tekst o Stanisławie Brzozowskim. Miłosz właśnie jemu zawdzięczał zainteresowanie się filozofią autora Legendy Młodej Polski. Tym bardziej Człowiek wśród skorpionów wydany po raz pierwszy w 1962 roku nakładem Instytutu Literackiego (pierwsze polskie wydanie 1982 nakładem PIW) był książką dla autora Wspomnień starobielskich, po którą wówczas sięgnął z zainteresowaniem . Według niego, spłacała ona w niewielkiej części dług wobec autora Idei w imieniu wszystkich sympatyków, którzy powinni byli zabrać głos w tzw. sprawie Brzozowskiego i zerwać zasłonę milczenia, otaczającą cenny dla myśli polskiej dorobek tego pisarza.
Miłosz we wstępie zastanawiał się nad kwestią, którą żywo interesował i autora Na nieludzkiej ziemi:
Jak zostaje się pisarzem nie przyjętym przez tych, dla których zużywało się wszystkie siły w przekonaniu, że dokonuje się przebudowy świadomości – ich albo ich synów? Dlaczego tak wielu czerpało i czerpie pełnymi garściami z dorobku Brzozowskiego, ale jakby ukradkiem, nie przyznając się do tego publicznie? Dlaczego taką zapłatę otrzymuje się za miłość? Jak zostaje się écrivain maudit? Być może pora spróbować udzielić odpowiedzi na te pytania, korzystając z możliwości, jakie daje perspektywa zgęszczonego przez wypadki historyczne czasu. Niech [ta książka– przypis redakcji ] posłuży zamiast wieńca na cmentarzu Trespiano, którego żadna pielgrzymka polskich literatów w to pięćdziesięciolecie nie złoży.
Oddanie hołdu pisarzowi, którego pisma nawróciły Czapskiego na polskość, było dla nawróconego małym przyczynkiem do propagowania jego idei. Wciąć ubolewał nad tym, że książki tego człowieka są białymi krukami.
Zatrzymajmy się przy rozdziale zatytułowanym Sprawa Brzozowskiego, gdyż w tym miejscu odnaleźć można kolejne ślady wspólnych rozmów. Miłosz przedstawił ostatnie chwile życia Brzozowskiego, pisząc:
Sprowadzony wtedy stary włoski ksiądz wysłuchał spowiedzi Brzozowskiego. Chory zachowywał pełną przytomność. Ten prosty księżyna, wychodząc z pokoju, gdzie odbywała się spowiedź, był czemuś wzruszony, miał łzy w oczach i podobno powiedział do obecnych: “Módlcie się, tu umiera święty.
W przypisie do tych słów, autor umieścił informację, że relację tę przekazały mu ustnie osoby, które słyszały ją od bliskich przyjaciół Brzozowskiego.
Nie ujawnił tutaj autor nazwiska swego informatora. Po lekturze esejów Czapskiego jednoznacznie można stwierdzić, że takie szczegóły opowiedział mu jego rozmówca, który tę historię usłyszał w roku 1920, późną jesienią, w domu państwa Szalitów, mieszkających w Krakowie przy Basztowej. Im to właśnie poświęcił Brzozowski swoje Idee. Oprócz adresatów dedykacji w pokoju siedziała starsza kobieta, która to przypomniała ostatnie chwile Stasia – tak go nazywała. Była to najprawdopodobniej jego ciotka. W relacji Czapskiego zamieszczonej w eseju pt. O Stanisławie Brzozowskim napisanym w 1963 roku czytamy:
Brzozowski już konał. Jest zwyczaj we Włoszech, że do konających dopuszcza się dzieci, by się przy nich modliły. Brzozowski nagle poprosił o księdza. Wywołało to zamieszanie, żadnego księdza Brzozowscy nie znali. Wezwano księdza z sąsiedniego kościoła. Przyszedł Włoch staruszek, nigdy nie widział Brzozowskiego i nie wiedział kim jest Brzozowski.
Dzieci wyprowadzono do sąsiedniego pokoju, chory wyspowiadał się i przyjął Sakramenty.
Gdy stary ksiądz wychodził – płakał i tylko powiedział dzieciom, które w sąsiednim pokoju klęczały: “wróćcie do pokoju umierającego, módlcie się, tam umiera święty.
Celowo przytoczyłam dosłownie treść tych opisów, gdyż porównując je staje się oczywiste, że jest to wpływ rozmów, które chyba nie mogły być, jak Czapski wspominał, tylko przelotne.
Po lekturze Człowieka wśród skorpionów poddał w wątpliwość niektóre spostrzeżenia autora. Przedstawił je w wyżej już wspomnianym eseju, w którym poruszył między innymi kwestię tzw. magii Brzozowskiego, która przyciągała do jego osoby tak znaczną ilość „uczuciowych sprzymierzeńców” wśród młodzieży, zwłaszcza w środowiskach młodzieży postępowej.
Miłosz napisał o Brzozowskim:
„(…) niezrozumiałym był przede wszystkim sam człowiek traktujący sprawy intelektualne, jakby to były sprawy życia i śmierci”.
Słowa te stały się przyczynkiem do polemiki, w której to Czapski starał się pokazać błędy w postawionym stwierdzeniu, a za argumenty posłużyło mu jego własne doświadczenie i przeżycia, które wywołała twórczość Brzozowskiego. W końcu sam siebie uważał za „uczuciowego wyznawcę” filozofii autora Pamiętnika.
Wytykanie niezrozumienia pism Brzozowskiego przez czytających go wtenczas młodych ludzi było tezą postawioną przez Miłosza zbyt pochopnie. Zwolennicy jego filozofii znajdowali w niej głos swojego pokolenia, które próbowało odkrywać dla siebie ojczyznę swoją bez naleciałości sienkiewiczowskiej, bohaterskiej historii tylko „ku pokrzepieniu serc”. Krytycyzm charakterystyczny dla Brzozowskiego, który swoje źródła miał w rzeczowym i dokładnym badaniu problemu powodował zarazem narastanie wokół jego osoby atmosfery nieufności i szyderstwa wśród zagorzałych przeciwników. Czapski zarzucał im przede wszystkim to, że formułowali swoje opinie bez rzetelnego poznania tekstów autora Legendy, które są polską podróżą do kresu nocy. Pomimo tych drobnych punktów spornych pracę Miłosza uznał za pierwszą próbę ogarnięcia nieuprzedzoną myślą całego Brzozowskiego.
Tekstem Czesława Miłosza, który niezmiernie oburzył Czapskiego były Duże cienie, w którym autor zarzucał Polakom, że nie są zdolni do zastanowienia się nad losem człowieka w ogóle, lecz skłonni są jedynie do kultywowania myśli utylitarnej, nacjonalistycznej. Przypinał taką etykietkę bohaterom powieści Cienie w pieczarze Stalińskiego (Stefana Kisielewskiego), a poglądy te jednocześnie przypisał samemu autorowi. Takie podejście do problemów zawartych w tej powieści było, wedle Czapskiego, prowokacją, która nie może jednak wpływać pozytywnie na kształtowanie się świadomości polskiej kultury. Zaskoczony był przyjęciem takiego stanowiska przez człowieka, który przecież też czuł się Polakiem (w granicach nie okrojonego państwa polskiego). Wykreślenie Jerzego Stempowskiego z kręgu inteligencji polskiej, gdyż przypięta została mu etykieta „kosmopolity urodzonego na Ukrainie” uraziło zarazem uczucia Czapskiego, który wielce cenił pisarstwo autora Esejów dla Kassandry. Na łamach Kultury, 1972 doszło do sporu między Miłoszem a Czapskim o przynależność Stempowskiego do polskiej inteligencji i jego podejście do tradycji niepodległościowej. Miłosz sugerował, że Stempowski, będący „kosmopolitą rodem z Ukrainy”, spoglądał na międzywojenną Polskę bez złudzeń, spodziewając się jej nieuchronnej klęski, a z czytelnikami utrzymywał „stosunki oparte na towarzyskim dystansie, jeżeli nie na lekkim fałszu”, który miał charakter „salonowy”. Czapski natomiast przekonywał, że autor „Eseju berdyczowskiego”, nie tolerujący nacjonalizmu i bez oporów obcujący z prostymi ludźmi, uosabiał najlepsze cechy polskiej inteligencji. W 1997 Miłosz uznał za szczególnie cenne demonstrowanie przez Stempowskiego „postawy suwerennej”, pisarza wolnego od prowincjonalnych kompleksów w konfrontacji z Zachodem, dzięki osadzeniu w rodzimym i europejskim dziedzictwie. Czapski już tego nie dożył.
Innym tekstem Miłosza, który wywołał sprzeciw autora Wspomnień starobielskich był zamieszczony w Kulturze artykuł Notatki z Lektury, który analizował Diables de Loudun Huxley’a. Miłosz podważył w nim sensowność ascezy, pisząc, że bohater książki padł ofiarą, narzuconej sobie, nadmiernego wyrzeczenia się świata, co było efektem niezrozumienia prawdy, że do Boga dochodzi się poprzez świat. Czapski postawił pytanie „Tylko poprzez?”, polemizując z autorem takiej opinii w liście skierowanym do redakcji Kultury.Od razu boleśnie pytał, dlaczego Miłosz, który tak czujny jest na treść i odcień każdego słowa, wypowiedział sądy tak sprzeczne z doświadczeniem paru tysięcy lat mistyki i w dodatku z taką dezynwolturą. Dla uświadomienia, jak błędne i rażące było to zdanie autora Rodzinnej Europy przywołał Czapski św. Hieronima, św. Jana od Krzyża, św. Teresę, św. Piotra z Alcantary, tradycję buddyjską, poetę Mertona, a także tę, którą przecież także Miłosz uważał za swoją mistrzynię: Simone Weil. Oni wszyscy byli dla autora Oka przykładem, że do Boga można iść nie „tylko poprzez”, ale i przeciw światu.
Czapski z Miłoszem prowadzili ożywczą dla nich obu korespondencję, w której pobrzmiewają echa rozmów. Udostępnienie jej w przyszłości kręgom badaczy zarówno biografii Józefa Czapskiego, jak też Czesława Miłosza wniesie na pewno nowe informacje, które pozwolą odkryć klimat ich przyjaźni.
Z listów pisanych przez ks. Sadzika do Marii Czapskiej wynika, że poeta chciał dołączyć do zespołu, który po Soborze Watykańskim II miał tłumaczyć mszał na język polski. Miłosz prosił Marię Czapską, by ta poparła go w tym staraniu, właśnie u ks. Sadzika w Osny, który był odpowiedzialny za projekt wydania nowego mszału i dystrybucję go do parafii w całej Polsce.
Z listów księdza Józefa Sadzika i Józefa Czapskiego wynika także, że autor Wspomnień starobielskich przekazywał swoje uwagi księdzu Sadzikowi do przesłanych mu do konsultacji przedmów do tłumaczeń biblijnych Miłosza.
* [zapis odczytany przez Elżbietę Skoczek z opublikowanego rękopisu na www.czapski.mnk.pl].
Zdjęcie: Czesław Miłosz w pracowni Michała Milbergera, fot . Marek Wittbrot
Przeczytaj jeszcze:
O listach Miłosza do Józefa Czapskiego
O rzeźbiarzu Michale Milbergerze dla Wsztuce napisała Anna Sobolewska (Paryż)
Obecność chrześcijaństwa. Z Czesławem Miłoszem rozmawia ks. Józef SADZIK.
Źródła:
Czesław Miłosz, Rok Myśliwego, Paryż 1990,
Józef Czapski, O Miloszu. w: Wyrwane strony.
Kultura, maj, Paryż 1951.
Czesław Milosz, Zniewolony umysł, Paryż 1980,
Józef Czapski, Tło paryskie w: Patrząc, Kraków 1996.
Czesław Milosz, Rok myśliwego, Paryż 1990.
Czesław Milosz, Człowiek wśród skorpionów, Warszawa 1982,
Józef Czapski, O Stanisławie Brzozowskim, w: Patrząc, Kraków 1996
Czesław Miłosz, Duże cienie, Kultura, Paryż 1972, październik.
List Józefa Czapskiego do Redakcji “Kultury”, Kultura, Paryż 1953, czerwiec, przedrukowany w zbiorze tekstów Czapskiego Swoboda tajemna, Warszawa 1991
Jeden komentarz
Pingback
14 września 2017w 13:05