3 listopada 2017 roku w Centrum Dialogu, w Paryżu, w ramach I edycji Festiwalu Józefa Czapskiego zorganizowanego przez Elżbietę Skoczek – dyrektor festiwalu, odbył się wieczór poświęcony Czapskiemu, jego siostrze Marii. Wspominaliśmy także relacje Czapskich z ks. Sadzikiem. Wspominał artystę i opowiadał o spotkaniach z nim Maciej Morawski.
5 listopada 2017 roku księża Pallotyni: Witold Urbanowicz i Marek Wittbrot odprawili mszę św. w intencji Józefa Czapskiego, Marii Czapskiej. 31 października dotarła do Paryża wiadomość, że zmarł Jacek Gruszkiewicz, opiekun kolekcji dzieł Czapskiego w Pałacu w Kurozwękach. Zgromadzeni w kaplicy przy rue Surcouf modlili się także o spokój jego duszy. Homilię wygłosił ks. Marek Wittbrot.
HOMILIA
Góra / dół
„Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony”1 – przestrzegał Jezus swych uczniów, jak i ludzi, którzy przyszli go posłuchać. Zalecał, żeby wykonywali polecenia tych, którzy „zasiedli na katedrze Mojżesza”2, lecz uczynków ich kazał nie naśladować. Szczególnie uczonych w Piśmie i faryzeuszy mocno napominał. Często miał ich za zwykłych obłudników, pokrętnych i przewrotnych zarozumialców, którzy pławią się w dostatku, przyznają sobie różne przywileje, nierzadko stawiają się w miejscu Pana Boga i wynoszą się nad innych.
Według egzegezy rabinicznej i w opowieściach talmudycznych, na przykład w Pesikta di-Raw Kahana, katedra (gr. kathedra: krzesło, siedzenie), miejsce Mojżesza znajdujące się na podwyższeniu, w centralnym punkcie synagogi, symbolizowało sukcesję nauczycieli. Miał to być tron Tory, przez którą sam Najwyższy przemawia do człowieka. Tak w tradycji jahwistycznej, rabinicznej, jak i później chrześcijańskiej, mamy tylko jednego Mistrza. Ludzie jednak, nie wyłączając kapłanów, łatwo zapominają, że – w najlepszym przypadku – są jedynie przekazicielami, orędownikami głosu z Nieba, sługami Słowa, którzy mają pomóc rozwikłać tajemnice, jakie pod każdym względem wszystkich nas przerastają. Nieszczęście zaczyna się wtedy, gdy – moglibyśmy powiedzieć – tron Bożego Słowa, ten, który nań wstępuje, zamienia na propagandową mównicę. Albo czyni zeń swoiste locusim perialis.
„Wy spoglądacie ku górze, kiedy chcecie wywyższenia. A ja patrzę w dół, bo jestem wywyższony”3 – pisał Friedrich Nietzsche w najsłynniejszym swoim dziele. W ten sposób wyraził to, co powoli stawało się paradygmatem. Ów dylemat, dotyczący w sumie oglądu rzeczywistości, w tym patrzenia na innych, jeśli chodzi o polskie realia najtrafniej chyba ujął Witold Gombrowicz, zauważając niszczącą rodaków „niższość” i „wyższość”. Z kolei Melchior Wańkowicz, jeszcze na emigracji, zwracał uwagę na mankamenty polskiego myślenia. Chodziło mu o trzy największe polskie wady: bezinteresowną zawiść Polaka do Polaka, przekonanie, że awans, dorabianie się, jest kolekcjonowaniem przywilejów, wreszcie… „Wskutek braku naturalnej fluktuacji pomiędzy dołem i górą, naród polski myśli dwoma odrębnymi kategoriami”4 – wyjaśniał. Zdaniem autora Ziela na kraterze góra poszlachecka indukowała, zamiast wyciągać wnioski, choćby z bolesnej przeszłości, zadowalała się pustologią, tromtadracją, podciąganiem Polski wzwyż poprzez stawianie pomników w gminie, a nie poprzez wytężanie umysłu. Dół chłopski dedukował, jak – nie myśląc wiele – w prosty sposób się obłowić, urządzić się w swej zagrodzie. I „góra”, i „dół” jakby nie potrafiły się połączyć w tym, co społeczne, obywatelskie, skuteczne, pożyteczne, korzystne nie tylko na krótką metę.
Może właśnie znaleźliśmy się w takim dziejowym momencie, w którym dogłębnie należałoby przemyśleć narodowe wady, aby przestać być jak lawa i wreszcie pozbyć się niszczącej dwoistości, aby – jak chciał Mickiewicz – „plwać na tę skorupę i zstąpić go głębi”5, abyśmy organicznych wad znowu nie musieli wyrównywać – jak pisał Mackiewicz – „ofiarnością i egzaltacją patriotyczną”6, abyśmy znów nie musieli mieć do czynienia „z bezinteresowną zawiścią, organiczną głupotą, fumami, pogonią za przywilejem i sieczką słów”7, sieczką w polskich głowach.
Józef Czapski, który bywał w domu przy rue Surcouf, którego wspominaliśmy 3 listopada 2017 roku w sali Centrum Dialogu, w swojej Spowiedzi dziecięcia wieku (będącej oczywiście nawiązaniem do dzieła Musseta) wyznał, że czasem z przerażeniem patrzy na Polaków. Albowiem są gotowi „godzinami dyskutować w próżni i bez rezultatu”8, nie licząc się z realiami, nie bacząc na szerszy kontekst wydarzeń; zamiast odłożyć je na bok, rozbudowują „zastarzałe animozje partyjne i personalne”9. Starzy nie myślą o młodych. Brakuje myślenia perspektywicznego. Z jednej strony dominują frazesy podniosłe, z drugiej – naiwna wiara w skuteczność praktyczną.
„W dzieciństwie byłem pogardzany i popychany, byłem ubogim krewnym w ziemiańskich pałacach. We mnie bezsilnego rodzina wycierała swe humory. W okresie walki podziemnej w poprzek stawała mi głupota i skłócenie dowódców. Jako sekretarz komendanta rejonu, pośród kradzieży i zrzutów, intryg personalnych, mafii walczących kosztem celu poznałem pod patetyczno-patriotyczną maską prawdziwe pobudki ich działania”10 – relacjonował Czapski spowiedź „nowoczesnego Baryki”11. Ów młody, wspominany przez autora Na nieludzkiej ziemi człowiek powoływał się na wyznania napotkanego w więzieniu byłego agenta bezpieki, który jako świadek, a może i uczestnik, mówił o napotkanych przypadkowo w lesie, rozstrzeliwanych przez Polaków Żydach, torturowanych Ukraińcach i rozwalanych cerkwiach, wypadach na Ruś Zakarpacką. Powojenny Baryka skarżył się, iż był tępiony za to, że mówił prawdę w oczy, zaś Józef Czapski nie miał wątpliwości, że Polakom często doskwierał i wciąż doskwiera brak wizji. A przecież, jak przestrzegał biblijny Salomon, „gdy nie ma wizji, naród ginie”12.Natomiast w polskim życiu społecznym – ostrzegał malarz i pisarz – nazbyt często nie pozostaje nic poza „chaosem doświadczeń i brutalnych przeżyć”13, „poza frazesami wzniosłymi i złym snem naszych swarów politycznych”14. Zapomina się o tym, że każda generacja, która przejmuje narodowe sprawy i później dba o narodowe dziedzictwo, „chce wiedzieć, dlaczego warto jest nie tylko ginąć – ale i żyć”15.
Józef Sadzik, wspominany w wieczór upamiętniający Czapskiego, uważał, że „charakter zobowiązań społecznych jest odpowiednikiem charakteru samej społeczności – zobowiązania, które społeczność nakłada, świadczą zawsze o niej samej”16. Sadzik, pochodzący z chłopskich „dołów”, szybko zrozumiał, że trzeba jak najdalej wychodzić poza swoją zagrodę i wytężać umysł. „Podstawową prawdą o Kościele jest to, że musi on być katolicki, czyli powszechny. Kościoła nie można sobie wyobrazić jako partii, grupy, a ideologia w Kościele byłaby śmiercią wiary. Nie może być nic bardziej uniwersalnego niż Kościół. Albo Kościół jest uniwersalny, albo go nie ma wcale. Otóż niepokoi mnie ewolucja, polegająca na stworzeniu w Kościele sytuacji getta. Dlaczego na przykład w naszym polskim społeczeństwie ludzie współcześni, którzy reprezentują myśl i tworzenie autentyczne, są niejako automatycznie poza Kościołem?”17 – pytał Sadzik Miłosza.
Sądzę, że Czapski i Sadzik mogliby być patronami owego wychodzenia z zaścianka, uwalniania się od wielowiekowych polskich wad, które sprawiały, że sarmackie rozpasanie, polityczna krótkowzroczność, prężenie muskułów zamiast wytężania umysłu, przemieniały niewątpliwe sukcesy w spektakularne porażki, a nawet klęski.
Przemawiając w polskim Sejmie w 1999 roku, Jan Paweł II powtórzył słowa z encykliki Redemptor hominis – iż „najwspanialszym wypełnieniem wolności jest miłość, która urzeczywistnia się w oddaniu i służbie”18. Oddanie i służba, a nie sobie-państwo i prymitywne chciejstwo, uczą: łączyć myślenie z działaniem, szukać porozumienia, a nie poróżnienia, patrzeć na dobro wspólne, dobro bliźniego, a nie tylko własne, budować nie na kompleksach, lecz na pamięci i przezorności. Uczą również: właśnie patrzeć daleko, głęboko i wysoko, a nie patrzeć z „góry”, stawiać się w miejscu Pana Boga.
Tak jak tron Tory, jak katedra Mojżesza, jak dawne ambony, a dziś miejsce dzielenia się Bożym Słowem i sam ołtarz, tak każdy świecki tron, każde ludzkie wyniesienie, jest – tak uczy Vaticanum Secundum i wszyscy papieże epoki posoborowej – zobowiązaniem, jest zachętą, żeby patrzeć ciągle wyżej, myśleć o tym, co lepsze, dążyć do tego, co większe, doskonalsze, przekraczające możliwości pojedynczej osoby i niwelujące ludzkie słabości i ułomności. Albowiem warto poświęcać się dla sprawy, ale i warto żyć – żyć mądrzej i pełniej.
Marek Wittbrot
Paryż, 5 listopada 2017 roku
1 Mt, 23,12.
2 Mt, 23,1.
3 Friedrich Nietzsche, To rzekł Zaratustra, przełożyli Sława Lisiecka i Zdzisław Jaskuła, Warszawa 1999, s. 50.
4 Melchior Wańkowicz, Klub trzeciego miejsca – Kundlizm – Dzieje rodziny Korzeniewskich, Warszawa 1991, s. 123.
5 Melchior Wańkowicz, j.w., s. 126; por. Dziady, cz. III, Sc. VII, w. 227-230, w Dziełach Adama Mickiewicza, t. III, Dramaty, Warszawa 1995, s. 209.
6 Cyt. za: Melchior Wańkowicz, j.w., s. 127.
7 Melchior Wańkowicz, j.w., s. 127.
8 Józef Czapski, Swoboda tajemna, Warszawa 1991, s. 58.
9 J.w.
10 J.w., , s. 67.
11 J.w., , s. 66.
12 Prz 29,18, przekład z Biblii angielskiej; por. Józef Czapski, j.w., s. 68.
13 Józef Czapski, j.w., s. 68.
14 J.w.
15 J.w.
16Józef Sadzik, O naszą pallotyńską świadomość; w: „Studia z filozofii Boga, religii i człowieka”, t. VII, Warszawa 2016, s. 75.
17 Józef Sadzik w rozmowie z Czesławem Miłoszem, Obecność chrześcijaństwa, w aneksie do książki: Czesław Miłosz, Rozmowy polskie 1999-2004, Kraków 2011, s. 619.
18 Jan Paweł II przemawiał w polskim parlamencie 11 listopada 1999 roku; tekst dostępny na portalu opoka.org.pl (opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/przemowienia/warszawa_1_11061999.html).