W latach dwudziestych Józef Czapski bywał w odwiedzinach u swojej siostry Leopoldyny Łubieńskiej w Kazimierzy Wielkiej na Ponidziu. Pozostały po nim wpisy w księdze gości, która szczęśliwie ocalała. Wiemy o tym dzięki książce Stanisława M. Przybyszewskiego „Józef Czapski i jego związki z Kazimierzą Wielką z Morskiem koło Koszyc” wydanej w Kazimierzy Wielkiej w 2009 roku.
Jak wyglądało Ponidzie pod zaborem rosyjskim możemy się dowiedzieć z książki Marii Czapskiej:
„Ojciec postanowił wyprawić nas całą gromadą wraz z Babuśką pod opieką panny Kempen do Austrii. Mieliśmy jechać przez Kazimierzę Wielką.
Sześć piekielnych mil z Miechowa do Kazimierzy drabiniastym wozem i fornalską czwórką wytrząsło nas porządnie. Zwłaszcza naszą pannę Kempen, która to zsuwała się z siedzenia z ubitej słomy, chwytając za kapelusz z piórami, to traciła kapelusz, uczepiona oburącz do wozu. Potworny stan dróg tego żyznego kraju, gdzie nawet latem nie wysychające po miasteczkach błoto pomnożone pomykami i wszelkimi odpadkami, cuchnące zgnilizną, miało stanowić naturalną obronę Imperium Rosyjskiego w razie ofensywy nieprzyjaciela. Był to istotnie wał obronny płynnego lub skamieniałego w grudę błota. O szosie nie mogło być mowy z braku kamienia, kolejkę wąskotorową zbudowano dopiero znacznie później – wszystko spełniały cierpliwe i do swojej katorgi wdrożone konie, przeskakujące bajora i jamy drogowe, po uszy w błocie unurzane. W Proszowicach, miasteczku leżącym po drodze do Kocmyrzowa, stacji granicznej, utopił się wówczas w bajorze ulicznym koń, nie mogąc wyciągnąć wozu, a działo się to w kraju zwanym Egiptem Polski, o wsiach zasobnych i licznych, gościnnych dworach.
Stary, modrzewiowy dwór w Kazimierzy, o charakterystycznym, łamanym dachu, krytym gontem, ocieniały stare akacje, rozrosłe lipy i klony. Dom był parterowy, z dwoma tylko pokojami na piętrze, ale z obszernego strychu dało się zrobić kilka przyjemnych, gościnnych pokoi. Szwagier nasz, Leon Lubieński, rządny gospodarz, był pomysłowy w budownictwie i obie swoje siedziby pomnożył takimi ze strychu wykrojonymi pokojami.
Kazimierza Wielka była od szeregu pokoleń w posiadaniu Łubieńskich i w starym dworze pełno było rodzinnych pamiątek. W salonie kilka dużych akwarelowych obrazów Juliusza Kossaka przedstawiających sceny historyczne, w stołowym dwie ozdobne szafy gdańskie i w takim samym stylu utrzymane rzeźbione krzesła o wysokim oparciu. Niebieskiej, herbowej porcelany było tak dużo, że przetrwała do II wojny św. i dopiero Niemcy wytłukli ją i rozkradli. W obszernej sieni – bilard, na ścianach rogi jeleni i kozłów. Na ganku, oplecionym dzikim winem, w bujającym fotelu, siadywała nieraz nasza piękna siostra (Leopoldyna Łubieńska), zawsze zamyślona i zawsze zmartwiona. Przestronny dwór kazimierski dzieliła z nielubianą teściową (Anną Marią z Lubomirskich Franciszkową Łubieńską), miała już wtedy dwoje dzieci. Rózia z Babuśką zostały w Kazimierzy, a nasza starsza piątka (w tym Józef Czapski) z panną Kempen ruszyła przez owe bagniste Proszowice, Kocmyrzów, Kraków na Morawy…”.
A oto jak wyglądał pobyt Czapskiego na wsi ponidziańskiej, w opisie Cecylii z Tołłoczków Ciszewskiej, właścicielki majątku Morsko koło Koszyc. Tak pisała w swych wspomnieniach:
„Jednego lata w 1936 r. przyjechał do nas do Morska na sześć tygodni celem malowania Józef Czapski ze swoim przyjacielem Zygmuntem Waliszewskim, też malarzem. Miły to był okres. Czapski uroczy, szalenie inteligentny, malarz i pisarz w jednej osobie, prosty, bezpośredni, wesoły, dowcipny. Od rana ze sztalugami wędrował po okolicy lub ogrodzie, zawierał znajomości z każdym napotkanym przechodniem, stał się ulubieńcem całej naszej służby. Wieczorami, dla odpoczynku oczów grywał ze mną w garybaldkę.
Przyjechała wtedy w odwiedziny do brata pani Poldzia Lubieńska.
Przypomina mi się tu fakt z życia tego rodzeństwa. Pani Poldzia mieszkała wtedy w Krakowie dla studiów synów. Miał przyjechać do niej pan Józio, a tu nagle pani Poldzia taka zdrowa, silna, dostała zapalenia płuc. Zainterpelowana przeze mnie, gdy przyszłam ją w rekonwalescencji odwiedzić, jak się to mogło stać, bo nigdy nie pamiętam jej chorej, ze swoją rozbrajającą naturalnością odpowiedziała:
– Miał przyjechać Józio, chciałam go godnie przyjąć, więc postanowiłam się wykąpać. W wannie zasnęłam, jak długo spałam, to już nie wiem, ale jak się obudziłam, to woda była lodowata. Jak Józio przyjechał nazajutrz, byłam bardzo ożywiona, a to po prostu była gorączka, z której sobie nie zdawałam sprawy, bo jej nigdy nie miałam.
Przyjaciel pana Józia – Zygmunt Waliszewski wyjechał wcześniej z Morska, on jeszcze miał zostać tydzień. Deszcz padał, o malowaniu nie było tego dnia mowy. Siedziałam z nim po obiedzie w bibliotece i rozmawialiśmy, nagle dał się słyszeć ogromny huk, pobiegliśmy na górę, skąd szedł ten hałas. Portret mój duży, pędzla Waliszewskiego leżał w górnym hallu na podłodze. Po prostu obraz sam zszedł ze ściany. Było to niesamowite. Na drugi dzień poczta nadała telefonem telegram, że Zygmunt Waliszewski umarł. Stało się to wtedy, gdy obraz spadł. Pan Józio zaraz wyjechał z Morska, ja też na drugi dzień pojechałam na pogrzeb.”
W 1926 Józef Czapski wyjechał do Londynu, do swego wuja Aleksandra Meyendorffa. W National Gallery, doznał malarskiego olśnienia przed obrazem Corota pt. „Horseman in a Wood”, „obrazem, który odkrył mi istotę malarstwa” – jak zapisał.
Natomiast od 18 sierpnia do 21 października 1927 roku, Czapski wypoczywał u Łubieńskich w Kazimierzy Wielkiej. Z tego okresu pochodzi jego karykatura podpisana: „Całej Kazimierzy gorące podziękowania składam za najlepsze miesiące pod jej naj-najgościnniejszym dachem spędzone. Józio, wdzięczny i kochający”.
W1930 roku Czapski podczas pobytu w Madrycie i Toledo w Hiszpanii, studiował malarstwo Goi. W 1930 mieszkał jakiś czas – w Mordach koło Siedlec. Pierwsza wystawa jego obrazów w Paryżu miała miejsce w 1931. Następnie odbyła się prezentacja twórczości kapistów w Genewie. W 1931 roku Czapski osiadł w Warszawie, później w Józefowie k. Warszawy. Skupiał wokół siebie grono artystów, byli wśród nich m.in. Adolf Rudnicki, Ludwik Hering, Dymitr Fiłosofow, Jerzy Giedroyć i Jarosław Iwaszkiewicz.
W 1932 roku w Galerie Vingnon w Paryżu miał indywidualną wystawę obrazów, która została pozytywnie oceniona przez krytyków francuskich. W okresie od 23 marca do 15 kwietnia 1934 roku w Instytucie Polskiej Sztuki w Warszawie trwa wystawa twórczości kapistów, na której Czapski wystawił 21 swoich obrazów. W 1935 roku wystawiał swoje obrazy w Belgradzie i w Poznaniu.
Do Kazimierzy Wielkiej Józef Czapski przyjeżdżał sam bądź ze swymi przyjaciółmi. Wiadomo, że spośród jego przyjaciół-malarzy w Kazimierzy Wielkiej bywali i tworzyli tu m.in. Zygmunt Waliszewski i Józef Czajkowski. Owoce tych bytności wymagają odrębnych badań i opracowań.
[…]
W lecie 1935 roku Czapski przebywał w Kazimierzy Wielkiej. Z dworskiej księgi gości, zapis o jego bytności od 10 sierpnia do 28 września 1935 r oku.:
„Wyjeżdżam po siedmiu tygodniach choroby, powrotu do zdrowia, otoczony opieką, sercem, troskliwością taką, jaką znaleźć można tylko w DOMU RODZINNYM.
Wyjeżdżam świadomy mego uprzywilejowania, że jeszcze w moim wieku dojrzałym i przejrzałym mam to wielkie szczęście DOMU RODZINNEGO, do którego wciąż jeszcze mogę przyjeżdżać „na wakacje”, być zawsze pewnym, że spotkam tu ciepło i szczęśliwe bezpieczeństwo, które daje tylko serce najbliższych.
Dziękuję z całego serca wszystkim za wszystko – Józio”.
Podczas swoich pobytów na Ponidziu Czapski wiele rysował i malował… W 1936 roku miał wystawy Warszawie i w Poznaniu, oraz otrzymał medal brązowy na Międzynarodowej Wystawie w Paryżu, na wystawach w „Salonie 35″ w Poznaniu, w Salonie Wiosennym w Pałacu Sztuki we Lwowie i w Salonie Malarskim IPS w Warszawie.
W 1936 roku ukazała się jego sławna już dziś książka pt. „Józef Pankiewicz”.
Autorem tekstu jest Zdzisław Antolski. , pisarz, poeta.
Przygotowuje wiele antologii. Jak napisał: szczególnie sobie cenię udział w książce pod redakcją Reny Marciniak pt. „Rysopis”. Otrzymał w 2020 roku stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu Kultura w sieci. Prowadzi swój autorski blog. Miłośnik Ponidzia.
Reprodukcja z księgi gości, zdjęcie z książki Stanisława M. Przybyszewskiego „Józef Czapski i jego związki z Kazimierzą Wielką z Morskiem koło Koszyc” fot. Ela Skoczek