Józio próbuje zdobyć prowincję i urządza wystawę w Amiens

„U nas nic nowego. Józio próbuje zdobyć prowincję i urządza wystawę w Amiens. Zosia kwęka, a Zygmunt jak zawsze zadowolony z siebie i ze świata”.

1956 rok. Marzec. Jerzy Giedroyc do Wacława Zbyszewskiego.

„Jeżeli będę miał czas i siły, to coś napiszę; jeszcze nie wiem co, bo na razie mam tysiące innych zajęć – muszę napisać o wystawie Józia dla „Dziennika” i dla „Wiadomości”, muszę dalej walić te kretyńskie kawałki dla Nowaka, inną przenudną kobyłę dla Faechera z BBC, muszę dalej pisać te kretynizmy dla Moosmana, dla „Dziennika” etc”.

To Wacław A. Zbyszewski w liście do Jerzego Giedroycia z 1959 roku.

Od 10 listopada do 5 grudnia 1959 roku obrazy Józefa Czapskiego i Zygmunta Turkiewicza były  eksponowane w Grabowski Galery w Londynie. Recenzja napisana przez Zbyszewskiego pt. Zjedzona martwa natura ukazała się w Tygodniu Polskim z 21 listopada (na stronie 4).

Wacław A. Zbyszewski, młodszy od Czapskiego o 7 lat. Studia w Krakowie na Wydziale Prawno-Administracyjnym Uniwersytetu Jagiellońskiego ukończył z wynikiem celującym, a jego mentorem był prof. Adam Krzyżanowski, o którym zresztą Zbyszewski napisał wspomnienie pośmiertne, gdy ten … żył.  To było w 1940 roku. Po wojnie utrzymywał ze swoim profesorem bliskie kontakty korespondencyjne, dedykował mu swoje artykuły. Debiutował w 1923 roku w Czasie krakowskim.  Zajmowały go tematy ekonomiczne i polityczne. Pracował także w Banku Hipotecznym. Okres życia w przedwojennym  Krakowie uznawał za „najszczęśliwsze lata”.

W 1926 roku rozpoczął prace w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, dzięki poparciu prof. Krzyżanowskiego, ale także Stanisława Estreichera. Początkowo w wydziale prasowym, potem jako referent przy ministrze Auguście Zaleskim,  następnie sprawował funkcję attaché kulturalnego w Paryżu, potem w Nowym Jorku i Tokio. W 1933 roku odszedł z MSZ. Jak wspominał Giedroyc, miał się w Tokio dopuścić jakiś niedyskrecji , opowiadając o żonie ambasadora Wielkiej Brytanii. Inną przyczyną miało być odejście z przyczyn politycznych. Po opuszczeniu MSZ współpracował m.in. ze Słowem Stanisława Mackiewicza i pismami redagowanymi przez Jerzego Giedroycia (Bunt Młodych i Polityka). W 1939 roku wyjechał do Londynu jako korespondent Słowa i Czasu (który w 1935 roku przeprowadził się przecież do Warszawy). I tak resztę swego życia (do 1985 roku) spędził poza Polską. Znał świetnie angielski, francuski i rosyjski. Po wybuchu wojny zaczął pracować jako korespondent BBC.

W 1941 roku został przyjęty do Ministerstwa Informacji i Dokumentacji (pracował w referacie tłumaczeń) . W ministerstwie tym dotrwał do końca wojny. Po wojnie próbował utrzymać się z pisania. Nie było to łatwe. Wiadomości, Kultura – to były drobne kwoty. Próbował odnowić kontakty z BBC , nic z tego nie wyszło. Londyn go odpychał, chciał mieszkać w Paryżu, ale na to musiał – jak się okazało – dłużej poczekać. Pisał, uczył angielskiego. W 1951 roku dostał pracę w Głosie Ameryki i na siedem lat przeniósł się do Monachium. I nadal pisał do Wiadomości i Kultury, i mimo opisywania w czarnych kolorach tego, co działo się w redakcji Głosu Ameryki, te lata należy uznać w jego życiu za stabilne finansowo.

W 1958 roku zlikwidowano rozgłośnię. Wówczas podjął starania o zatrudnienie się w Wolnej Europie. Udało się i został współpracownikiem zewnętrznym rozgłośni. Dostarczał materiałów i komentarzy wykorzystywanych potem w programach politycznych. Dużo wówczas podróżował zbierając informacje (Niemcy Zachodnie, Francja, Włochy). Skarżył się jednak na warunki materialne.

„nie mam na teatr, na Callas,  a książki, na weekendy i zwłaszcza na leczenie” – pisał do Grydzewskiego.

W 1962 roku spełnił swoje marzenie i przeniósł się do Paryża, gdzie mieszkał do 1985 roku, do końca swojego życia. Pracował nadal dla Wolnej Europy. Na początku lat osiemdziesiątych Zbyszewski, za namową Giedroycia, zaczął przygotowywać w radiu cykl wspomnieniowy. Teksty te złożyły się potem na tom Gawędy o ludziach i czasach przedwojennych. Zmarł w Paryżu, lecz prochy jego zostały złożone w kolumbarium przy kościele św. Andrzeja Boboli w Londynie.

Publicystyka Zbyszewskiego jest tylko w niewielkim stopniu poznana. Autor nie dbał o swoje archiwum. Często, zwłaszcza w okresie pisania do Dziennika Polskiego i Żołnierza Polskiego,  używał pseudonimów i trudno dziś jednoznacznie stwierdzić autorstwo wielu tekstów, Ponadto nikt do dzisiaj nie wykonał rzetelnej kwerendy i nie zrobił spisu jego publikacji w tych pismach. To temat na duży grant naukowy. To prawie 40 lat współpracy (pisał do nich od pierwszych lat powojennych) .

Dzisiaj możemy zapoznać się z twórczością Zbyszewskiego przede wszystkim z wydanych tomów: Zagubieni romantycy i inni (wydane w Bibliotece Kultury w 1992 roku ze wstępem Stefanii Kossowskiej) oraz ze wspomnianych już wyżej Gawęd o ludziach i czasach przedwojennych. W tym pierwszym artykuł pt.  O Józefie Czapskim. 

Teksty ze szpilką

W Kulturze w 1959 roku tak pisał Zbyszewski:

Być może Czapski jest człowiekiem zbyt zdolnym i być może to stanowi jego nieszczęście. Czy można być malarzem i jednocześnie krytykiem malarstwa? Właśnie Czapski jest i jednym, i drugim, i to mnie niekiedy przeraża. Poeta nie może być ani krytykiem, ani eseistą. Być może Czapski powinien przestać pisać, by lepiej malować, albo przestać malować, by lepiej pisać. Być może powinien wybrać: pejzaż, nature morte czy portret, nie próbować sił na wszystkie strony. A może powinien zostać tym, czym jest: czarującym dyletantem, przede wszystkim czarującym człowiekiem, potem dopiero malarzem, krytykiem, eseistą i żołnierzem

Jeżeli o mnie chodzi, to waham się między sprzecznymi uczuciami. Chciałbym zobaczyć nie małe obrazki Czapskiego, na mój gust przeważnie zbyt pośpieszne, ale jakąś jego nature morte, wazon kwiatów czy stół, czy krzesło, szalenie wypracowaną, wytoczoną, wyszlifowaną, prawie że flamandzką, Van Goes’owską w koronkowym wykonaniu, a jednak śmiałą, impresjonistyczną w fakturze, jakąś bardziej indywidualną, mniej bonnardowską czy soutinowską, jakąś bardziej odrębną. Chciałbym też przeczytać nie jego krótkie szkice, choćby tak bystre jak ten jego o Soutinie, ale wielkie, poważne dzieło o malarstwie u francuskim XX wieku, gdzie by operował i rosyjskim wytrychem, i francuskim lancetem, i niemieckim katalogiem. Jedno wyklucza drugie.

Uwielbiam czytać Zbyszewskiego. Jest krytyczny, mówi i pisze wprost, co myśli i dlatego zapewne Redaktor uważał go za „człowieka nieznośnego”, ale z „wyjątkową inteligencją”.

Te listy z Giedroyciem, które wydano w  Bibliotece Więzi  to doskonała lektura. Dzisiaj już takich listów się nie pisze. Dlatego warto wyjść z wirtualnego świata i zagłębić się w pełen humoru i złośliwych komentarzy, cięty język Zbyszewskiego i jakże inny, luźniejszy nieco język Giedroycia.

Korespondencja z lat 1939-1984 pełna plotek i ciekawych analiz politycznych, ekonomicznych, recenzji pisanych na gorąco po przeczytaniu lektur i numerów Kultury. Wprost. Bez owijania w bawełnę. Krytycznie.  Och ! Jak nie znosił Zbyszewski Miłosza. Wiele w tych listach jest o kulisach wydawania Kultury, o życiu w Lafficie. I są nawet wykropkowane przekleństwa. A jakże. To przecież listy i piszący nie myśleli, że po ich śmierci wkradnie się do nich, nasze, trzecie oko. Może Giedroyc myślał…

A dla tych, którzy lubią pisać na podstawie różnych  źródeł „patobiografie” to także skarbnica insynuacji i towarzyskich plotek, niekiedy zresztą tragicznych.

„Patobiografie”  to określenie, którego autorem jest jeden z profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego. Po przeczytaniu kilkunastu biografii pisarzy z ostatnich lat, gdzie piszący je częściej analizują kontakty towarzyskie i seksualne niż skupiają się na badaniu tego, co napisali bohaterowie ich opowieści biograficznych, postanowił wypowiedzieć ten temin podczas jednej z sesji naukowych.

Ale to temat na zupełnie inny tekst.

A w ANEKSIE dwa ciekawe przedruki,  teksty Zbyszewskiego: Ciocia z Tambowa i Niedoszły polski „Lawrence of Arabia”. Ten pierwszy to recenzja książki Marii Czapskiej (Europa w rodzinie), a ten drugi o Giedroyciu. Obydwa doskonałe. Złośliwe, prawdziwie krtytyczne, ale z klasą i szacunkiem dla opisywanych. Czytajcie Zbyszewskiego. Warto.

Wspaniały wstęp prof.  Rafała Habielskiego. Palce lizać.

Zdjęcie Zbyszewskiego tutaj wykorzystane pochodzi właśnie ze zbiorów profesora Rafała Habielskiego.

Korespondencja Jerzy Giedroyc – Wacław A. Zbyszewski. Listy 1939-1984 do kupienia m.in. w Księgarni Więzi. 

O autorze /


Urodziła się w Nowej Dębie. Studiowała w Krakowie, na Uniwersytecie Jagiellońskim; studia podyplomowe z zarządzania projektami na Akademii Górniczo-Hutniczej. Autorka od wielu lat zajmuje się twórczością Józefa Czapskiego: przegląda archiwa, odczytuje dzienniki i zbiera informacje o dziełach malarza (projekt: Catalogue raisonné dzieł Józefa Czapskiego), nagrywa rozmowy z tymi, którzy znali autora "Na nieludzkiej ziemi". Powołała w 2017 roku Festiwal Józefa Czapskiego (jest jego dyrektorem) . Odbyły się już dwie edycje festiwalu (2017 i 2020 rok). Stypendystka Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (Literatura 2020, 155591/20). Kuratorka wystawy "Józef Czapski en France. Œuvres des collections privées", 2020. - projekt zrealizowany w ramach programu "Kulturalne pomosty", 2020. Kuratorka wystawy "Józef Czapski dzieła z kolekcji prywatnych, Kordegarda, Galeria Narodowego Centrum Kultury, od 28.04.2022 - 6.06.2022. Kuratorka wystawy w nowej Galerii Józefa Czapskiego w Pałacu w Kurozwękach "Józef Czapski. Dzieła z kolekcji Markiza Michaela Popiela de Boisgelin", 2023. Copyright 2016 - 2024 - Ela Skoczek / Materiały umieszczone na stronie są chronione prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie tylko za zgodą autora.

Artykuły powiązane

O pisaniu biografii

"(...) starałam się docierać do istoty rzeczy każdego zagadnienia w przekonaniu, że zbliżanie się do prawdy i jawność są wymowniejsze i moralniejsze od przemilczeń, legend i niedomówień.


Ludźmi jesteśmy i tylko ludźmi ułomnymi choćby nas inni brali za aniołów - pisał Mickiewicz do przyjaciół – cytując Naśladowanie.

Maria Czapska, Szkice Mickiewiczowskie, Wstęp

Kontakt

Zapraszamy do kontaktu z redakcją