Centrum Informacji Turystycznej w Amiens:
– Czy mają Państwo informacje o Jean Colin d’Amiens? – zapytałam.
– O kim? – zareagowała pani siedząca za kontuarem.
– O malarzu, mieszkał tutaj, w Amiens, zmarł w 1959 r.
– Nie, nic nie wiem. Proszę pytać w Musée de Picardie.
Tam też oczywiście nic nie wiedzą.
Jean Colin d’Amiens – malarz i pisarz urodził się w 1927 r. Był synem lekarza i ojciec chciał, by ten kształcił się w tym zawodzie. Studiował więc przez 2 lata medycynę, ale zrezygnował z niej i oświadczył rodzicom, że chce być tylko malarzem.
Właśnie wtedy poznał go Czapski z końcem 1947 roku, gdy Jean miał 20 lat. Rodzina młodego Francuza mieszkała przy 16 de la rue Debray, w Amiens w znanej dzielnicy Henriville. Od młodych lat notował swoje przemyślenia w kajetach. Urzekł tym Czapskiego. Wiele zapisanych kajetów, oprawionych w ceratę, miał okazję czytać polski malarz, który stał się dla niego mentorem, nauczycielem.
Jean przyjaźnił się z córką Georges’a Rouaulta. Podarowała mu nawet paletę malarską swojego ojca. Chciał mieszkać w Paryżu i malować. Wynajął mały pokój przy rue de Sèvres. Żył biednie. Czapski wspomina, że źle się odżywiał, nie miał oczywiście pieniędzy na kawiarnie. Polski malarz zapraszał go do swoich przyjaciół i m.in. spotkał się z Kislingiem, który stwierdził, że jego psychika nie pomoże mu żyć w Paryżu. Po pewnym czasie Jean Colin wrócił do Amiens. Zorganizował sobie pracownię w domu rodzinnym w gminie Gamaches.
W czasie swojego krótkiego życia zmarł – mając 32 lata – w 1959 roku, miał trzy wystawy: dwie w Paryżu, jedną w Amiens. W 1957 roku w Paryżu sprzedał prawie wszystkie swoje obrazy.
Czapski podczas pierwszego z nim spotkania mówił mu o Norwidzie, podarował mu kilka przetłumaczonych utworów m.in. opowiadania tłumaczone przez Cazina. Jean Colina ukochał polskiego poetę. Pierwsze wrażenie zapisał:
…”to zdaje mi się jedyne, nieoczekiwane, niepodejrzewane dla mnie, nie mam żadnej wątpliwości, że to poezja, czuję to w pełni, to poezja przede wszystkim [la poésie avant toute chose]”.
Po wypadku w 1957 roku traci pomału władzę w nogach i rękach. Dziennik staje się jego powiernikiem. Zapisuje uwagi o przeczytanych książkach, artykułach w codziennej prasie, o malarzach. Notuje w nim także swoje cierpienia, zwątpienia i radość, że żyje… pomimo strasznej diagnozy (z 1956 roku), że zaczęła go pochłaniać choroba nieuleczalna, która będzie z dnia na dzień ograniczała jego możliwości. Aż do dnia, kiedy nie będzie mógł się ruszyć. Nie będzie też mógł malować, pisać, czytać. Powolne odchodzenie z pełną świadomością.
Z notatnika Jean Colin d’Amiens 1956 r.:
Żyje się tym , no co się czeka – obietnicami , które mamy na dnie serca i które są nam drogie, bardzo drogie. Co najtrudniejsze, to przyjmować wszystko, co nam daje życie: pêle mêle radości i cierpienia -cierpienia, które nam wyrządzają tyle złego, ile radości przynoszą piękna. Ale zawsze nam jest dane nie tylko to, czego serce tak mocno pragnie. W tym pragnieniu dane nam są inne radości, których nie umieliśmy sobie życzyć. Trzeba zachować ten sam głód życia.
i z 1958 roku:
Co mnie przywiązuje do malarstwa -to możliwość wypowiedzenia w nim rzeczy, których nie śmiałoby się ująć w słowa z obawy, aby ich nie zniszczyć, a nawet możność ujawnienia tego, co w nas żyje, ale czego się nie da wyciągnąć na powierzchnię naszej świadomości. Malując czułem się zawsze sługą czegoś, co mnie przerasta, a co jednak przekazuję.
Jean Colin etait peintre. Sa peinture dense, concrète me parait de la qualite la plus rare parmi celle des peintres de sa génération.