„Był niepozorny, chudy. Mówił, śmiejąc się: Muszę dwa razy wejść do pokoju, aby mnie zauważono. Miał niezwykłą biografię”. To o Janie Holcmanie. Choć słowa te pasują także do Józefa Czapskiego. Te zacytowane napisał w paryskiej Kulturze we wspomnieniu o pianiście, po jego samobójczej śmierci, Leo Lipski. Napisał, ponaglany przez Jerzego Giedroycia, i nadał znamienny tytuł: „Dlaczego?” – nie mogąc pogodzić się, że jego przyjaciela nie ma wśród żywych. Nikt nie spodziewał się, że Janek popełni samobójstwo. Zresztą zwykle tak jest…
Czapski w dzienniku zapisał moment, gdy dowiedział się o latach 1949 a 1963 krążyły pomiędzy nimi.
W dzienniku, w 1973 roku Czapski zapisał : „Moja ostatnia wola.W razie mojej śmierci dwa grube tomy listów z Jasiem Holcmanem posłać do Izraela”. [notatka odczytana przez Elżbietę Skoczek].
Pianista w Ameryce dystrybuował książkę Czapskiego, o czym Józef Wittlin pisał z żalem do Jerzego Giedroycia, że niestety Jan Holcman sprzedał już wszystkie egzemplarze, jakie miał. Wittlinowi nie udało się jej nabyć.
Malarz poznał Jana Holcmana w 1942 roku i opisał w Nieludzkiej ziemi, jak wspaniale grał utwory Chopina na rozwalonym fortepianie, w deszczowy wieczór w uzbeckim ogrodzie. Czapski – jak wspomina Leo Lipski – zaopiekował się nim w czasie wojennej tułaczki z Armią Andersa. Dwudziestolatek grał dla żołnierzy i wraz z nimi (przez Teheran) dotarł do Tel Awiwu.
Jan Holcman urodził się w 1922 roku w Łodzi otoczony rodziną muzyków. Jego wuj, Ludwik Holcman to skrzypek orkiestry Filharmonii Warszawskiej. Dzięki niemu (ale też matce i ojcu) miał częsty kontakt ze światem muzyki. Studia pianistyczne w łódzkim konserwatorium przerwała II wojna światowa. Rodzina zginęła z rąk Niemców w utworzonych przez nich dla Żydów gettach na terenie Polski. Uciekając przed inwazją niemiecką, młody Holcman skierował swoje kroki najpierw do Lwowa, potem do Moskwy. Tam uczył się u Grigorija Ginzburga – rosyjskiego pianisty i pedagoga muzycznego, laureata IV nagrody podczas I edycji Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina w Warszawie (1927) . Występy Ginzburga chwalił m.in. Jarosław Iwaszkiewicz. Nauczycielem jego- jak wspomina Lipski, był także Aleksandr Borisowicz Goldenweiser.
Gdy wybuchła wojna niemiecko – rosyjska, Holcman musiał ewakuować się do Taszkientu, gdzie przeżył okres głodu, niedostatku i niepewności. Następnie przyłączył się do żołnierzy generała Andersa, przemierzając z wojskiem szlak bojowy, aż po Palestynę. Tam nauczał muzyki i występował. I wymyślał… Wspominał Leo Lipski:
Konstruuje aparaty radiowe wielkości pudełka do cygar, kupuje najczulsze błony fotograficzne, aby całkiem marnym aparatem robić abstrakcyjne zdjęcia, wywołując śmiech politowania albo zachwyt.
Holcman zażywał nowidrynę, by nie spać, bo uważał, że to strata czasu. Czytał wtedy m.in. Prousta, Montherlanta, Manna i Huxleya, którego w później poznał osobiście.
Pobyt w Palestynie trwał do 1947 roku. I tam też spotkał w 1944 roku Leo Lipskiego, z którym wiązała go dozgonna przyjaźń.
Jan Holcman dzięki staraniom Artura Rubinsteina, Młynarskiego oraz żony ówczesnego prezydenta Trumana mógł wyjechać do Nowego Yorku (napisał prośbę o wizę do samego prezydenta, pianisty…,a żona wsparła i pomogła) . Zapisał się do nowojorskiej wyższej szkoły muzycznej Juilliard School, która powstała w 1905 i była częścią Lincoln Center for the Performing Arts. Zaczął koncentrować się na nauczaniu prywatnym i na badaniach nad elementami techniki fortepianowej i interpretacji. Poszukiwał rzadkich nagrań pianistów z wcześniejszej epoki. Analizował je i opisywał.
Jan Holcman – nauczyciel, pisarz, kompozytor, wynalazca, myśliciel i twórca muzycznych projektów.
Pracował 18-20 godzin dziennie. Urządził sobie w Nowym Yorku pokój, który przypominał pracownię alchemika. W niej znajdowały się instrumenty muzyczne, dziwne maszyny, aparaty potrzebne do badań nad technikami gry. Otaczał się też ulubionymi przedmiotami m.in. dziwnymi lampkami. Posiadał wspaniałą kolekcję książek, płyt winylowych, nut, zbiory fotografii, obrazy. Był w tej pracowni także mały bar, gdzie podawał napitki własnej produkcji. Ściany pokoju były dźwiękoszczelne, a Jan – jak czarnoksiężnik realizował w nim swoje pomysły. Pisał, komponował, wymyślał… Dla badania płyt skonstruował specjalny aparat , który zdaniem inżynierów elektroników był niemożliwy do skonstruowania. Płyty poddawał – jak to nazywał – „badaniom mikroskopijnym”. Wykrywał usterki techniczne w wykonywaniu utworów przez pianistów.
Jest autorem wielu opracowań gry wybitnych pianistów. Józef Hofmann, Rachmaninow, Horowitz, Rubinstein, Richter to tylko wybrane nazwiska, o których pisał. Jego skrupulatne badania nad elementami wielkiej pianistyki stworzyły wówczas standard krytyczny i nadal są aktualne. Oferują bogactwo wglądu w interpretację gry i techniki. Także dzisiaj powraca się do jego analiz. Wydany w 2000 r. przez Uniwersytet of Maryland at College zbiór esejów (przygotował i wstępem opatrzył: Donald Manildi) „Pianists, on and Off the Record: The Collected Essays of Jan Holcman” został bardzo dobrze przyjęty przez środowisko pianistów, uczonych, a także przez miłośników gry na tym instrumencie.
W 1957 roku Jan Holcman wygłosił na antenie Radia Wolna Europa wspaniałe wspomnienie o zmarłym wówczas jego przyjacielu Józefie Hofmannie:
– Jestem przekonany, że gra Hofmanna stała artystycznie wyżej od gry wszystkich innych pianistów, jakich słyszałem na estradzie i na płytach. Tak wszechstronnej, dynamicznej i precyzyjnej techniki nie posiadał żaden inny pianista.
W eseju pisał:
„Miał wszystko Ramchmaninow, ma i Horowitz. Ale nie miał Rachmaninow techniki Hofmanna, ani Friedman hofmannowskiej kontroli; Godowski nie miał Hofmanna temperamentu, ani Horovitz jego tonu. Hofmann posiadł w najdoskonalszej formie to wszystko, co posiadali do spółki oraz – coś jeszcze, co go odgradzało od pozostałych pianistów: fenomenalną zdolność interpretowania tego samego dzieła na rozmaite sposoby”.
Na marginesie warto dodać, że pianista Józef Hofmann był także wynalazcą. To jemu zawdzięczamy ponad 70 innowacji m.in. wycieraczki samochodowe, regulowany stołek dla pianistów, spinacz biurowy i maszynkę elektryczną.
W 1949 roku wysłał do Francji, do Józefa Czapskiego swoją fotografię. I napisał na niej dedykację:
Kochanemu p. Józefowi,
Jak Pan widzi, jeszcze nie wyglądam jak burżuj. Sterczą trochę za długie włosy, ale na zdjęciu niepodobna ich przystrzyc, a przed zdjęciem nawet nie spostrzegłem.
Proszę mi także swoje ostatnie zdjęcie przesłać, to nie trzeba będzie za to (moje) dziękować.
Janek Holcman (IV 1949 r. NY)
Kiedy Czapski zamieszkał w pokoju na górze, w siedzibie Kultury w Maisons-Laffitte, umieścił to zdjęcie na boku szafki (tam gdzie przypinał fotografie najbliższych mu osób). Znalazła się obok : Catherine Djurklou, Jeana Colin z Amiens oraz zdjęć rodzinnych m.in. sióstr, które mieszkały poza Francją.
Malarz namawiał go do pisania do paryskiej Kultury. We wstępie do tekstu Niewinny spacer po New-Yorku, który był listem z Ameryki, Czapski napisał:
Te listy ogromne zastanawiają swoją świeżością widzenia Ameryki, precyzją obserwacji, naturalnością i czuciem niuansów polskiego słowa, uderza jak ten chłopak wyrwany jeszcze dzieckiem z Polski, zachował żywy związek z Polską? […] Czy jest on dzisiaj Żydem, czy Polakiem i zdaje mi się, że sądząc z moich z nim rozmów, a potem z ogromnych listów z New Yorku, jest on właśnie człowiekiem o podwójnym poczuciu narodowym , o podwójnej wierności. […] jest przykładem wcale nieodosobnionym symbiozy dwóch kultur, dowodem , że istnieją wciąż jeszcze ludzie, dla których Polska może być na równi droga z Izraelem. Istnieją wciąż Żydzi-Polacy.
Dzięki namowom Czapskiego udało się opublikować kilka tekstów w Kulturze.
Z okazji 25-lecia Kultury, autor Oka tak napisał:
Każde nazwisko, które wymienię poniżej, to przyjaciele, których talenty, inteligencja, śmiałość, czy tylko bezinteresowna przyjaźń dały blask nie tylko pismu, ale naszemu życiu i naszym wysiłkom.
Wymienił wśród nich Jana Holcmana – miłośnika polskiej kultury, który ukochał szczególnie Chopina.
I jeszcze ze wspomnienia Leo Lipskiego:
W 1963 roku pisał do mnie: „Poczucie zagrożenia minęło i pracuję jak dawniej. Książeczkę skończę latem. Jeśli zapanuje pogoda ducha i inne sprzyjające warunki, to następny rok poświęcę na pisanie powieści oraz powolny powrót do gry, prawdziwej gry fortepianowej. […] Życzę Ci dobrych stosunków z życiem”. Sam widać, nie umiał jednak znaleźć „dobrych stosunków z życiem”. W dniu 13 kwietnia 1963 roku zmarł, nagle, tragicznie i niezrozumiale. […] Więc dlaczego?