„Złą rzecz trzeba potępić, a człowieka potępić nie wolno”.
Józef Sadzik z Listu do matki, 20.11.1963
Zdarzało się, że używał pseudonimów: Ćwiek, J.S., J. S., Kokon, jednak większość tekstów opublikował jako Józef Sadzik.
„Będę chciał być dla Mamy wszystkim. Bo komuż, jak nie Mamie zawdzięczam w życiu wszystko! Byłbym dziś niczym, gdyby nie wysiłek Mamusi, by mnie kształcić. I to wtedy, gdy wszyscy odradzali i gdy po ludzku sądząc zdawało się, że Mama nie da rady. Po prostu całym życiem jestem Mamie wdzięczny za wszystko” – pisał ze Szwajcarii w 1961, w liście do matki.
W Sułkowicach, w dzisiejszym województwie małopolskim rodzi się Józef Sadzik. Matka jego, Aniela z domu Zając, pochodziła z rodziny chłopskiej. 2 lutego 1931 roku wyszła za mąż za Stanisława Sadzika, z Jasienicy, z zawodu kuśnierza. Przez wiele lat w sercu młodego Józefa rodziły się wątpliwości związane z dokładną datą urodzin. W jego dokumentach (świadectwach szkolnych, pisanych przez niego życiorysach, podaniach) pojawiają się różne dni: 9 II 1932 oraz 2, 9, 16 i 17 II 1933. W 1963 roku w liście do matki z 18 lutego pisał:
„Dziś obchodzę rocznicę urodzin. Mam już 30 lat.[…] Człowiek się zaczyna starzeć i sam nie wie kiedy. Stale myślałem, że jestem jeszcze młodym…”
W ostatnim z pisanych przez siebie życiorysów tj. 26 września 1977 roku napisał, że prawidłowa data to 18 luty 1933 roku. Jednak w liście z 1978 roku – jak podaje Marek Wittbrot – poprosił matkę jeszcze o potwierdzenie tej daty narodzin i otrzymał odpowiedź, że był to „18 luty 1933 rok, kiedy w kalendarzu było Michała Archanioła i było to w czwartek o 4-tej po południu”.
W dzienniku, podpisanym na stronie tytułowej jako Notatki osobiste, pod datą 16 luty 1980, sobota napisał:
„Moje «legalne urodziny», Legalne, bowiem tak mam w dokumentach. Matka utrzymywała zawsze, że było to 18 lutego… Niejasność od początku. 16-17-18 luty. Zgrzebna, chłopska niejasność. I takie było moje naznaczenie, znamię i pieczęć. Niezdefiniowanie złączone z cierpieniem. Samo niezdefiniowanie jest już cierpieniem. A tu: pogłębiająca się depresja, chore serce, reumatyzm – fatalna kondycja cielesna złączona z owym niezdefiniowaniem”.
Pod datą 18 lutego 1980:
„Moje urodziny wg. śp. Matki. Odprawiłem mszę św. we własnej intencji. Po południu okrutny atak depresji pomimo lekarstw. Nikt mi nie może pomóc! Tylko Bóg – jeśliby chciał. Widzę jak brane leki ograniczają moją (słabą) inteligencję. Nie mogę przeczytać najprostszego tekstu. Zapominam natychmiast. Pamięć u mnie prawie nie istnieje. I to potworne cierpienie…”
Z okazji urodzin ks. Józefa Sadzika, przytoczę fragment jego tekstu, jakże aktualnego wtedy i dzisiaj.
„O sztuce religijnej” [fragment]
1.
Używa się potocznie wielu określeń na oznaczenie sztuki mającej służyć kultowi Bożemu. Sztuka kościelna, sztuka religijna, sztuka święta, sztuka chrześcijańska itd. Jakież są więc granice zakresu tych pojęć? Chodzi głównie o dwa pierwsze z tych terminów: sztuka kościelna i sztuka religijna.
Termin „sztuka kościelna” ujmuje rzecz obiektywnie, oznacza wytwory sztuki, które z racji swych wartości formalnych zdolne są zdobić kościoły i miejsca święte. Natomiast określenie „sztuka religijna” zawęża zakres swego znaczenia, interesuje się nie tylko obiektywną wartością formalną tworu, ale i jego wymową ideowo-religijną. Inaczej, zajmuje się dziełem i twórcą. Sztuka religijna to sztuka powstała z głębokiego nurtu życia religijnego autora,sztuka nie tylko służąca sprawom kultu, ale ten kult swą treścią poszerzająca, to sztuka, która jest w pewnym sensie autonomiczną jako sztuka – modlitwa.
Weźmy przykłady: czy sztuka wielkiego Michała Anioła jest w pełni sztuką „religijną”? Wielu słusznie sądzi, że jest to sztuka z ducha więcej pogańsko-świecka niż religijna, mimo religijnej tematyki. A przecież jest to sztuka „kościelna”. Zdobi najdostojniejsze miejsca naszego kultu, z racji swych wartości formalnych jest to sztuka wielkiej klasy.
A sztuka „religijna”? Klasycznym przykładem jest twórczość Fra Angelica, Botticellego czy Fra [Fillipo] Lippiego. Zwłaszcza Fra Angelico. Przy obrazach tego braciszka Aniołów z Fiesole, ogarnia nas płomień jego gorejącej wiary. Takie malarstwo musiało być tworzone na klęczkach. To jest sztuka – modlitwa.
2.
Jednym z ważnych zadań sztuki kościelnej ma być jej komunikatywność. Sztuka święta ma być zrozumiałą, ma wpływać na widza, ma uczyć modlitwy. A tymczasem w sztuce współczesnej nie tylko kościelnej, lecz również i świeckiej jesteśmy świadkami przerostu eksperymentalizmu formalnego. Dla ludzi przeciętnych będą to zawsze dziwactwa.
Jakaż jest genealogia tej „niezrozumiałości” w sztuce współczesnej? Przede wszystkim wydaje się być nią zerwanie z tematem. Malarstwo tematowe, zarówno w teorii jak i w praktyce zostało w XIX wieku zdyskwalifikowane. Hasło „sztuka dla sztuki” doprowadziło malarzy modernizmu do oderwania się od wszelkiej tematyki na korzyść eksperymentu malarskiego. Malarz czuje się zbyt dostojnym, by służyć zamówieniu społecznemu, tworzą się „kapliczki wtajemniczonych”. „Malarstwo ostatniej doby rozwiązuje trudne zagadnienia formalne (postimpresjoniści, kubiści), albo szuka wyrazu na drodze sennych,niesamowitych skojarzeń (surrealiści), czy też na drodze zniekształcenia i przemieszania elementów świata widzialnego (znów kubiści, ekspresjoniści)” (Jacek Woźniakowski – Problem sztuki religijnej). To są eksperymenty cenne i nie można ich w czambuł potępić, ale nie trzeba gubić sprzed oczu hierarchii wartości i zapominać, że doświadczenie ma służyć życiu. Czas na syntezę eksperymentów. Tu dzieje się tak jak i w fizyce. Istnieje fizyka teoretyczna i doświadczalna, ale obie mają służyć sprawom naszego dobrobytu. Zamknięcie się fizyki w abstrakcjach i laboratoryjnych eksperymentach byłoby wielkim niebezpieczeństwem dla naszej cywilizacji. Podobnie jest ze sztuką. Modna dziś deformacja spekulatywna, bezintuicyjna, intelektualna, pochodząca ze sfery wyrafinowanej wyobraźni, obniża nieskończenie jej wartość obiektywną, chociażby formalnie stała na wysokim poziomie. A ów przerost artystycznej maniery i snobizmu wytworzyły – jak to zwykle bywa – zerwanie więzów społecznych i kontaktu z życiem.
Kontaktowość sztuki świętej jest jednym z podstawowych postulatów i dlatego a priori trzeba wykluczyć ze służby świętej wszelkie próby sztuki dla sztuki.
3.
Na drugim krańcu należy postawić pospolitość w sztuce kościelnej. Myślę o tej przerażającej tandecie, która zalewa nasze miejsca święte. Jeżeli sztuka abstrakcyjna, mająca niewątpliwie nieraz wielkie wartości formalne, została odsunięta od godności sztuki religijnej, to tym bardziej należy to uczynić z tą, której nie godzi [się] w ogóle nazwać sztuką. Każda sztuka, a szczególnie religijna ma harmonizować naszą osobowość. Sztuka nam mówi o tym, co w nas jest, to ujmuje i o tym daje świadectwo. Każda epoka wielkiego napięcia religijnego miała swoją wielką sztukę. Sztuka jest, jak genialnie powiedział św. Augustyn, blaskiem, szatą prawdy (Pulchrum, splendor veri), stąd każde osiągnięcie prawdy jest głębszym pojęciem sztuki.
A tymczasem jak jest po naszych kościołach? Czyż nie zbiera nas pasja na myśl o tych „lakierowanych”, różawo-niebieskich madonnach, o tych świętych z mydlanymi bezmyślnymi twarzami, o banalnym, głupkowatym uśmieszku. Kicze, bohomazy – obrzydliwość. To nie jest sprawa artystycznego smaku. Tu rzecz sięga o wiele głębiej. Tandeta jest zaraźliwa. Taniość i banał w sztuce religijnej uczy nas taniości i banału w życiu. Ten blady, różowiutki kolorek, ten bezduszny uśmiech świętego, uczy nas letniości, taniej łezki, płytkiego optymizmu. Tymczasem treść naszej wiary nie jest ani taka prosta, ani taka łatwa. Przyjrzawszy cię kiedyś straganom w Lourdes, Huyamans powiedział krótko i węzłowato: „to odwet diabła”. Kicze po kościołach to nie tylko sprawa gustu. A nade wszytko kicze i bohomazy kłamią. Kłamią, gdyż są wewnętrznie puste, wyprane [z] wszelkiego potencjału ideowości. I to ich nieodwołalnie dyskwalifikuje. Katolik przychodzi do kościoła po prawdę. Pulchrum est splendor veri….
Ale tandeta ma wiele zalet. Jest tania, nie niesie ryzyka jakie występuje między zamawiającym a artystą, podoba się ludziom. Właśnie to ostatnie podoba się ludziom. Ileż uogólnień i pomyłek niesie takie zdanie! Miejmy odwagę rozróżnić między tym, co .się ludziom podoba a tym, do czegośmy ich przyzwyczaili”. […]
Tekst księdza Sadzika „O sztuce religijnej” – na łamach RECOGITO.EU
Informacje o ks. Józefie Sadziku, to fragment biografii pallotyna przygotowywanej w ramach Stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Zrealizowano w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego