Ksiądz Józef Sadzik, ks. Zenon Modzelewski bliscy Czapskiemu Pallotyni. W latach dziewięćdziesiątych XX wieku także inni: ks. Jerzy Zawierucha, ks. Jerzy Szozda. Gdy malarz miał trudności z wychodzeniem z domu, odprawiali msze święte w domu w Maisons-Laffitte, w pokoju na piętrze. Duchowni – obecni w jego listach, wspomnieniach i dziennikach. Malarz często odwiedzał siedzibę wspólnoty pallotyńskiej na 25 rue Surcouf w Paryżu, uczestniczył w rozmowach prywatnych i tych oficjalnych spotkaniach organizowanych w Centre du Dialogue.
Pallotyni – Stowarzyszenia Apostolstwa Katolickiego (SAC) to katolicka wspólnota księży i braci, założona przez św. Wincentego Pallottiego w 1. połowie XIX wieku. Pallotyni polscy zapoczątkowali działalność we Francji w 1931 roku. W roku 1937 otworzyli stały dom w Amiens we Francji (w czasie wojny niestety go utracili). W 1944 roku założyli miesięcznik Głos Misjonarza, przekształcony od 1947 roku w Naszą Rodzinę. W roku 1946 utworzono we Francji Polską Regię Miłosierdzia Bożego.
W 2001 roku wydano nakładem Apostolicum Wydawnictwa Księży Pallotynów w Ząbkach koło Warszawy rozmowy Piotra Kłoczowskiego z Józefem Czapskim, które były nagrywane w 1989 roku. Książka ukazała się w kolekcji „Świadkowie XX wieku” zapoczątkowanej w Éditions du Dialogue. Okładkę do książki zaprojektował pallotyn, ks. Witold Urbanowicz. To jedna z ważniejszych, spisanych rozmów, w czasie której mówi o swoim życiu osobistym, które skrywał tylko dla siebie i nie mówił o nim publicznie.
Ksiądz Józef Sadzik urodzony w 1933 r., pallotyn, dr filozofii, wykładowca w Wyższym Seminarium Duchowne Stowarzyszenia Apostolstwa Katolickiego (SAC) w Ołtarzewie, duszpasterz we Francji, założyciel paryskiego ośrodka Éditions du Dialogue (1966-1980) oraz założyciel Centre du Dialogue (1973) był blisko związany zarówno z Józefem Czapskim, jak i jego siostrą Marią Czapską. Zmarł mając 47 lat.
Poznali się najprawdopodobniej w chwili, gdy w siedzibie paryskiej Kultury przy 91, avenue de Poissy w Le Mesnil-le-Roi (przez Polaków nazywaną zawsze Maisons – Laffitte) pojawili się z wizytą pallotyni, wśród nich był ks. Józef Sadzik. Odwiedziny duchownego były możliwe dzięki kontaktom, jakie nawiązał z Jerzym Giedroyciem.
4 marca 1963 r. ks. Sadzik w liście prosił go o spotkanie, a już 13 kwietnia udał się do Maisons-Laffitte, gdzie podczas przyjęcia był obecny m.in. Zbigniew Brzeziński, rodzeństwo Czapskich, małżeństwo Hertzów. W tym roku rozpoczyna się korespondencja pomiędzy Giedroyciem i księdzem, która zachowała się w Archiwum Instytutu Literackiego.
Ten moment tak wspominał redaktor Kultury:
-Kiedy oni przyjechali z Zurychu, żeby założyć swój dom w Paryżu, odwiedzili nas. Była to bardzo miła wizyta, ale na niej zapewne by się skończyło, gdyby nie stosunki Zygmunta [Hertza – przypis Elżbieta Skoczek] z Sadzikiem.
Śladem tego pierwszego oficjalnego spotkania są także zachowane zdjęcia z Wielkanocy 1963 r. „Mieliśmy zwyczaj wydawania takich przyjęć dwa razy w roku, na Nowy Rok i Wielkanoc” – wspominała Zofia Hertz.
Pallotyni pojawiają się w siedzibie Kultury na proszonych przyjęciach (obiadach lub kolacjach), a potem także na indywidualnych rozmowach m.in. z rodzeństwem Czapskich. Na wspomnianych zdjęciach z pobytu w Kulturze widzimy ks. Józefa Sadzika oraz ks. Piotra Tarasa, który – jak pokazują materiały Instytutu Pamięci Narodowej – był współpracownikiem Służb Bezpieczeństwa od 1967 roku do końca lat siedemdziesiątych, i niestety donosił m.in. na ks. Sadzika oraz dostarczał służbom informacji o tym, co dzieje się wewnątrz Stowarzyszenia Apostolstwa Katolickiego (Pallotynów). Ksiądz Sadzik siedzi obok Jerzego Giedroycia i Marii Czapskiej, osoby bardzo religijnej, praktykującej katoliczki, co niekiedy drażniło Zofię Hertz. Jak wynika z zachowanych i niepublikowanych dotąd listów, autorka Europy w rodzinie prowadziła z ks. Sadzikiem duchowe, ale i praktyczne rozmowy. Poza nią, z zespołu Kultury, pallotyn bliższe relacje nawiązał z Józefem Czapskim, z Zygmuntem Hertzem i oczywiście z redaktorem Giedroyciem. Relacje z redaktorem dotyczyły zwykle spraw związanych z pracą wydawniczą ks. Sadzika w prowadzonym przez niego wydawnictwie Éditions du Dialogue.
W listach do duchownego napisanych przez Marię Czapską i Józefa Czapskiego odnajdujemy ślady, które pokazują, że poeci, pisarze poprzez Czapskich próbowali nawiązać – dzisiaj byśmy to nazwali – biznesowe relacje z ks. Sadzikiem, dyrektorem ważnego wydawnictwa, którego książki docierały do Polski. Przywołam jeden przykład:
Czesław Miłosz zabiegał poprzez nich, by włączono go w proces „odnowy liturgicznej”, czyli w tłumaczenia na język polski mszału oraz innych ksiąg kościelnych, które z pallotyńskiej drukarni miały trafiać do Polski. Autorka „Szkiców Mickiewiczowskich” przesłała księdzu Sadzikowi list poety, który ten – najpewniej napisał do Jacka Woźniakowskiego. W odpowiedzi na list Marii Czapskiej i załączony list od autora „Rodzinnej Europy” (z 20.01.1970 r. ) duchowny tak napisał:
„Żałuję wielce, że cała sprawa wyszła dopiero teraz. Istotnie, musiały tu działać jakieś tajemnice Miłoszowej psychiki. Przecież Czesław wiedział, że od paru lat zajmujemy się wydaniami liturgicznymi, był w drukarni i składał nam wizytę w Paryżu. Nigdy nie napomknął o tłumaczeniach.
W międzyczasie wydaliśmy mszał ołtarzowy, liczne broszury do wierzących, a teraz drukujemy nowe obrzędy Mszy św. Procedura była następująca: otrzymaliśmy teksty oficjalne, zatwierdzone przez Konferencję Plenarną Episkopatu. Chodziło o to, aby nie stwarzać rozgardiaszu przez różne wersje tłumaczeń. I tylko jeden tekst został uznany za obowiązujący. Niestety, tekst ten nie jest najlepszy; teologowie rzadko posiadają dar słowa, a ponadto nie mamy prawie żadnych tradycji przekładów liturgicznych. Gdybym przypuszczał, że Miłosz interesuje się odnową liturgiczną, starałbym się przekonać Księdza Prymasa, z którym w tych sprawach widywałem się często, o celowości utworzenia komisji literackiej na emigracji, czy o powierzeniu przekładów bezpośrednio Miłoszowi. W tej chwili nie bardzo wiem, co zostało do uratowania, gdyż ponad 10 000 mszałów znajduje się już w kościołach polskich. Język polski de facto został już wprowadzony do liturgii i jaka krzywda dla milionów (dosłownie) ludzi, że stało się to bez udziału największego z żyjących poetów”.
Korespondujący ze sobą dzielili się wrażeniami po przeczytaniu książek. Odnajdujemy opinie dotyczące Widzenia nad Zatoką San Francisco Czesława Miłosza. Z listu autorki Europy w rodzinie:
„Dostojewski wyznał, że całe życie Bóg go męczył (zagadnienie Boga). To samo chyba dzieje się z Miłoszem… modlitwa o przyjściu Królestwa czytana Pascalem”.
Z listu ks. Józefa Sadzika:
„W wolnych chwilach czytam Widzenia. Wydaje mi się, że cała ta pasjonująca książka jest właściwie poszukiwaniem jednego zdania. Jest to krążenie wokół Tego Samego. Jest to ściganie niemożliwego. Ładunek metafizyczny Widzeń bije z każdej stronicy. Odnoszę wrażenie, że Miłosz jakoś zasadniczo stanął po stronie sensu i chciałbym widzieć w jego książce protest przeciwko nihilizmowi”.
Duchowny zainspirował późniejszego noblistę, Czesława Miłosza do tłumaczenia ksiąg biblijnych m.in. Księgi Hioba. Przy 25 rue Surcouf w Paryżu, w pokoju księdza, poeta prowadził bardzo osobiste rozmowy o najgłębszych problemach ludzkich. Ich ślad znajduje się w zastrzeżonej korespondencji w Archiwum Czesława Miłosza w Beinecke Library Uniwersytetu Yale w USA . Dialog kapłana i poety o chrześcijaństwie nagrany, a potem spisany, został odnaleziony przez ks. Marka Wittbrota i po raz pierwszy opublikowany na stronach internetowego wydania Recogito.
Wróćmy jednak do kontaktów Józefa Czapskiego z pallotynami. W okresie od 1963 do 1980 roku malarz przede wszystkim spotkał się i prowadził rozmowy z ks. Sadzikiem. Warto wspomnieć, w tym miejscu, że duchowny studiował w latach 1957-1962 filozofię na Uniwersytecie we Fryburgu szwajcarskim i w Monachium. W 1962 obronił francuskojęzyczną pracę doktorską z filozofii Martina Heideggera pt. Esthétique de Martin Heidegger (Estetyka Martina Heideggera), która była jednym z pierwszych opracowań tego typu. Jak dowiadujemy się z listów pisanych do matki Anieli Sadzik, zanim wstąpił do seminarium chciał studiować na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie lub na Uniwersytecie Jagiellońskim na Wydziale Teologicznym. Przystąpił do egzaminów na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie w 1950 roku, ale nie rozpoczął studiów filozoficznych, gdyż podjął decyzję o wstąpieniu do nowicjatu Pallotynów w Ząbkowicach Śląskich. W archiwum seminarium w Ołtarzewie zachowały się numery gazet seminaryjnych, które redagował młody kandydat na księdza i można odnaleźć tam także jego rysunki. W listach do matki zdradza także, że projektuje okładki do książek oraz przygotowuje dekoracje do wystąpień teatralnych. Staraniem ks. Marka Wittbrota ukazały się w Paryżu wiersze napisane przez duchownego. Ks. Sadzik pragnął, by kościoły, miejsca związane z liturgią otwierały się na wizje współczesnych mu artystów, by stawały się dialogiem. Kiedy w latach siedemdziesiątych XX wieku przystąpił do budowy sali przy 25 rue Surcouf, w Paryżu poprosił polskich artystów, którzy spędzali czas na dyskusjach z ojcami pallotynami, by wykonali dzieła, które znajdą swoje miejsce w budowanych pomieszczeniach.
I tak zrodziła się przestrzeń Centrum Dialogu w Paryżu, 25 rue Surcouf, w VII dzielnicy, gdzie w centrum Paryża, niedaleko placu Inwalidów, wieży Eiffela w niepozornej kamienicy zachował się – dla wnikliwego przechodnia widoczny od strony ulicy, choć mało wyraźny i nie wyeksponowany choćby specjalną iluminacją – witraż Apokalipsa Jana Lebensteina. Pod tym adresem za czasów ks. Józefa Sadzika na ścianach były obecne m.in. dzieła: Zielnik (Głowa Chrystusa) Aliny Szapocznikow, obrazy Józefa Czapskiego i Jana Lebenstiena… W sali, która gdy była taka konieczność zamieniała się w kaplicę, duchowny zainicjował spotkania dyskusyjne, na które przybywali zarówno Polacy mieszkający we Francji, ale też ci, którym udało się uzyskać paszport od władz Polski Ludowej i wyjechać na chwilę na tzw. Zachód. Życie ówczesnej emigracji koncentrowało się w dwóch ważnych ośrodkach: domu paryskiej Kultury oraz Centrum Dialogu.
Czesław Miłosz pisał w Roku Myśliwego:
„Lata mojej nieobecności w Paryżu, a jednak obecności. Wygląda na to, że o ile w latach pięćdziesiątych tkwiłem jeszcze silnie w „środowisku” Warszawy czy Krakowa, to następnie coraz bardziej zadomawiałem się w tym Paryżu, między rue Surcouf, czyli Éditions du Dialogue, rue des Ecouffes, czyli pracownią Jasia Lebensteina, Maisons – Laffitte, czyli „Kulturą”, korespondując, przyjeżdżając przynajmniej raz w roku. […] Może najbliższe od początku, od pierwszego wejrzenia, było spotkanie z Józefem Sadzkiem. Mogła tu działać świadomość, że mam przed sobą zupełnie wyjątkowego księdza. Teoria „krystalizacji” Stendhala stosuje się nie tylko do miłości, także do przyjaźni”.
Krzysztof Pomian tak scharakteryzował, to co działo się na rue Surcouf:
„Ksiądz Sadzik stworzył […] miejsce dla ludzi o różnych życiorysach. O różnych rodowodach ideologicznych. O różnych poglądach. Miejsce, gdzie stara emigracja spotykała nową. Gdzie uchodźcy polityczni rozmawiali z krajowcami często przebywającymi w Paryżu. Gdzie katolicy poznawali niewierzących, a ludzie prawicy ludzi lewicy. Miejsce, gdzie uzewnętrzniała się różnica. Gdzie dzięki temu zanikały uprzedzenia”.
Oprócz spotkań w Sali Centrum Dialogu duchowny prowadził wydawnictwo, które oprócz przygotowywania tłumaczeń na język polski Pisma Świętego oraz Mszału zajmowało się wydawaniem książek. W pewnym okresie wielu pisarzy będących na emigracji chciało drukować swoje książki w pallotyńskim wydawnictwie. [1]
Józef Czapski w swoim dzienniku zapisywał spotkania z księdzem Sadzikiem, wpisując je w plan dnia. Miał też w zwyczaju odnotować, że napisał lub otrzymał list. Kilka wpisów dotyczy spraw związanych ze zdrowiem pallotyna. Przebija z nich troska i niepokój o niego. Odnotowuje także bolesną dla niego wiadomość o nagłej śmierci dyrektora wydawnictwa Éditions du Dialogue. W dzienniku znajdziemy także wklejone teksty napisane przez ks. Sadzika np. te opublikowane w Tygodniku Powszechnym czy londyńskich Wiadomościach.
Mieszkali niedaleko od siebie (Paryż – Maisons- Laffitte), więc spotykali się na rozmowach. Dlatego zachowały się nieliczne listy w Archiwum Józefa Czapskiego i Marii Czapskiej w Muzeum Narodowym w Krakowie oraz w prywatnych zbiorach. Kilka listów od rodzeństwa Czapskich zachowało się w archiwum ks. Sadzika.
Powszechnie wiadomo, że goście przybywający do rodzeństwa Czapskich , do domu Kultury, wchodzili do niego bocznym wejściem. Maria Czapska w wilii przy 91, avenue de Poissy zajmowała pokój na poddaszu, obok którego była kuchnia i składzik z pracami malarza. Na 1 piętrze mieszkał w jednym pokoju Józef. Na parterze mieściły się pokoje – biura redakcji paryskiej Kultury.
Maria (najczęściej w niedzielę po obiedzie lub wieczorem) organizowała u siebie spotkania. Pomieszczenia, którymi dysponowała były niewielkie, więc wizyty te odbywały się w niezbyt komfortowych warunkach. Przychodzili na nie wybitni ludzie tamtej epoki. Zapraszała francuskich przyjaciół, znajomych Polaków mieszkających we Francji, czy też tych, którzy przejazdem byli w Paryżu i obowiązkowo zaglądali do nich, do Maisons- Laffitte. Skrzętnie odnotowywała przybycie gości w specjalnym sztambuchu. Często też sami goście wpisywali się. Dzięki temu możemy w nim dzisiaj znaleźć np. rysunki Herberta, wpis Raymonda Arona.
Dzięki takim spotkaniom zrodził się pomysł, by okładkę i układ strony tytułowej do książki Gwiazda Dawida i dzieje jednej rodziny”(napisanej przez Marię) przygotował Roman Cieślewicz. W sprawę włączył się ksiądz Józef Sadzik. Ślady na ten temat znajdują się w korespondencji. Dzięki Krystynie i Czesławowi Bednarczykom (Oficyna Poetów i Malarzy w Londynie) w 1975 roku Maria Czapska opublikowała wspomnienia Blumy Szadur.
Maria Czapska pisała do księdza Sadzika:
„Nie znajduję słów wdzięczności za to, że Ksiądz zechciał zająć się obwolutą Gwiazdy Dawida i wciągnął w to jeszcze p. Cieślewicza, któremu już tyle zawdzięczam. Muszę jednak zaznaczyć, że jestem klientem wypłacalnym. Nagroda Irzykowskiego służy mi właściwie na pokrycie kosztów związanych z wydaniem książki mojej”.
O tym jak naprawdę wyglądał projekt okładki, dowiadujemy się z listu Czapskiego do Ludwika Heringa. W liście z 28.03.1975 r. napisał: „Marynia – dziś przysłano jej z Londynu pierwszy egzemplarz Gwiazdy Dawida, którą Marynia Wam wyśle, jak tylko przyjdzie więcej egzemplarzy – wspaniale skomponowaną okładkę w kolorze od białości do kol. ciężko granatowego drukarz zbańczył!”.
Przytoczę w tym miejscu kilka cytatów z listów Czapskiego do ks. Sadzika, które pokazują jak ewoluowała ich przyjaźń:
W 1972 roku w niedzielę 19 marca Czapski tak pisał do ks. Sadzika:
„Kochany Księże Józefie,
Teresa [Dzieduszycka] przywiozła mi tu słówko z życzeniami Józefowi od Józefa, o którym myślałem, ale któremu nie napisałem. Wzruszyło mnie bardzo tych parę słów, bo tyle razy wracam myślą do Księdza w związku i nie tylko z Ursem Balthasarem i nawet przede wszystkiem na innej ścieżce. Co w Ursie[2] mi sprawiło radość to, że z całą siłą podkreśla znaczenie męczeństwa kontemplacji. Jeżeli, co robi, że czuję się katolikiem, to tylko prawie to, że wierzę w sens absolutny modlitwy choć każde myślenie o świecie prowadzi mnie do wątpliwości.[…]. Żyję na rachunek innych ludzi, którzy mi są bliscy, którzy nie mówią o modlitwie, ale nią żyją. Z Księdzem mam uczucie nieśmiałości wielkiej, choć uczucie przyjaźni i zaufania do Księdza już we mnie całkowite.
Polecam się jego pamięci i serdecznie ściskam Księdza i dziękuję i życzę sił i jeszcze sił i zdrowia dla Jego pracy.
PS. Żadne nowe prądy w kościele nie zmienią mojego przekonania, że Ksiądz, który jest namaszczony jest kapłanem i co by nie mówił samym sobą przypomina rzeczy najważniejsze, którym jużeśmy tak źle i tak mało wierni, stąd nieśmiałość.
W innym liście z 1975 roku pisał:
„Mój Drogi Józku,
Od dnia Twojego przyjazdu z Afryki chciałem do Ciebie pisać, tylko żeby Ci powiedzieć jak bardzo cieszę się , że wróciłeś, że jesteśmy ciągle o Ciebie niespokojni. Znałem dwóch ludzi, przyjaciół, którzy wrócili z tropików z dziwnymi jakimiś wirusami i chorobami. Obaj zupełnie się wyleczyli, ale trwało to długo. A Ciebie już widzę , jak ganiasz w kieracie, jak będziesz się miotać i męczyć.
Błagam Cię, nie daj się przedwcześnie wciągnąć w „korkociąg pracy” i przedtem wróć do zdrowia. Czy to możliwe z Twoim charakterem, ale chodzi nie o Ciebie, ale o Twoją pracę – jakąś Twoją presence , która nam wszystkim jest potrzebna , Całuję Cię serdecznie, Twój Józef”.
26 sierpnia 1980 roku, we wtorek Józef Czapski zapisał w swoim dzienniku:
„Wiadomość , że umarł ks. Sadzik, nagle u Pallotynów w Osny. To już straszna wyrwa tu dla nas wszystkich. Dlaczego? Bo wszyscy go kochaliśmy dla jego dobroci, jakiejś nadludzkiej dla każdego, dla jego presence, wszystko nie to, było coś więcej. To znowu po śmierci Józka naraz jak po śmierci Jerzyka po co żyję? taka myśl wobec jego śmierci wprost niedobra”.[3]
[1] Wielu poetów, pisarzy chciało drukować swoje dzieła u Pallotynów. Znany jest casus Gombrowicza, który usilnie zabiegał o spotkanie z dyrektorem wydawnictwa. Wysyłał prośby o spotkanie. Jak wiemy z odpowiedzi ks. Sadzika na ankietę o Gombrowiczu, do spotkania nigdy nie doszło. Zob: Wiadomości, Londyn nr 45., 9.11.1969 r.
2] List nawiązuje do wydanej przez Sadzika w lipcu 1971 roku 20. książki z Kolekcji „Znaki czasu”, byłego kapelana Uniwersytetu w Bazylei, eksjezuity, orędownika (razem z Josephem Ratzingerem i Henri de Lubakiem) powołania do istnienia międzynarodowego przeglądu teologicznego, Hansa Ursa von Balthasara Kim jest chrześcijanin?
[3] Dzienniki Józefa Czapskiego znajdują się w Muzeum Narodowym w Krakowie. Jest ich 275 sztuk. Obecnie w Archiwum przy ul. Piłsudskiego 12.Wszystkie zacytowane fragmenty dzienników Czapskiego nie były do tej pory publikowane i zostały odczytane z rękopisów przez autorkę, Elżbietę Skoczek.
Fragment biografii pallotyna przygotowywanej w ramach Stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Zrealizowano w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego