„Podróż to także próba ucieczki przed widmami, które nie używając nowoczesnej lokomocji jakoby zawsze spóźniają się, dając trochę wytchnienia na nowym miejscu”.
Podróż pod batem
Trzymiesięczna podróż: „przecwałowałem przez Brazylię, Urugwaj, Argentynę, znowu Brazylię i jeszcze na dodatek – Wenezuelę” – napisał Czapski. Nie był zachwycony, gdy dowiedział się, że … musi ruszyć w odległe kraje. Kolejna misja jałmużnika: zbieranie pieniędzy dla Kultury. Żebranie. Rozmawianie. Dawanie odczytów. Jest już tym zmęczony, bo chce oddać się malarstwu. Jednak życie pisze dla niego inny scenariusz.
Rok 1955, 8 maja. Wyruszył z Paryża. O zmierzchu pociągiem. Mijał Avignon, Marsylię, Estaque – tu malował pejzaż Cézanne w 1870 podczas wojny. To ziemia Cézanne’a, van Gogha. Dociera potem do Cannes. Tu wsiada na statek „Julio Caesare”, który nadchodzi z Genui.
Płynąc do Ameryki statek zatrzymał się na kilka godzin w Barcelonie. W miesćie potworny upał, odwiedza muzeum, bez emocji, jedynie jedno piękne płótno Meléndeza i marmurowa, hiszpańska, skrajnie realistyczna rzeźba umęczonego Chrystusa wzbudziły w nim zachwyt. Zamiast obiadu kazał sobie podać w portowej restauracji szparagi, na pamiątkę swej pierwszej podróży do Hiszpanii, kiedy to nimi się „zażerał”.
Po powrocie na statek rozmowy i czytanie. Zabrał ze sobą m.in. Dolinę Issy Miłosza, Heurex les Pacifiques Abelia, a do dziennika wkleił artykuł z Le Figaro Tumulte André George’a. Gdy przepływają obok Gibraltaru, robi rysunki, jak napisał: „całkiem banalne”. Patrząc na widoczny brzeg Afryki – robi notatki akwarelowe. Widzi goniące za statkiem delfiny. Nie go nie cieszy, bo cała podróż jest „bez przeżycia”, pełna obojętności, co przekłada się na notatki i rysunki. Banalne – jak napisze w dzienniku.
Uczestniczy w życiu towarzyskim. Biernie. Obserwując ludzi, rozmawiając, wszystko wydaje mu się płytkie. Bal, oglądanie filmów. Rozmowy z ludźmi pokazują, jak różne jest spojrzenie innych narodów, na nie tak odległe przecież czasy II wojny światowej. Jedynie książki zabrane dają mu odskocznie. Jednak tylko na chwilę. W szóstym dniu notuje:
„Od dwóch dni próbuję rysować i wciąż nie ma w tych rysunkach nic, to nawet nie wprawka, prędzej manierowanie”.
I w końcu dociera do Dakaru. Parę godzin na lądzie. Zwiedzanie. W taksówce Murzyn mówiący po francusku. Pierwsze wrażenia miasta okropne. Ten zapach. Udaje się jednak do Mediny. Tam w końcu coś go zachwyca. Te setki chatek zbitych z desek, pomalowane na różne kolory. Kobiety sprzedające owoce, mężczyźni ubrani w białe i niebieskie chitony. I ta kobieta z dzieckiem przymocowanym na plecach. Próbuje ją rysować. I nagłe wspomnienie słów Degasa, który w liście z Luizjany opisywał czarne kobiety z dzieckiem i zachwycał się egzotyką, jednak nie dał jej się unieść, bo nadal malował swoje tancerki studiując całe życie ich każdy ruch. Czapski jednak próbuje . „Notować ten świat dla mnie tak nowy, jakby dla mnie stworzony. Piękność tego życia jest zupełnie nieświadoma, na pewno nie urządzona i tym tak fascynująca, ale z moich rysunków nie wychodzi nic czy prawie nic”.
Potem znów podróż statkiem i 16 maja 1955 roku przekracza równik.
„Morze jak morze – mówiłem sobie znudzony, chodząc po pokładzie i zażywając dramaminę przeciw mdłościom. Nie wiem jednak czy te mdłości miałem od morza – było prawie spokojne […] czy od tych głupich „chrztów” na równiku, które mię tylko irytowały. […] Nie umiem podróżować statkiem. Nie lubię statków [..] przedługie korytarze, schody, wszędzie dziwny zapach, ciasnota kabin” […] – napisał.
W końcu dociera do Brazylii…
Śladami Czapskiego…
Nie statkiem, lecz samolotem w podróż do Ameryki Południowej tropami Józefa Czapskiego wyruszył Grzegorz Kozera w maju 2019 roku. Wcześniej, bo w 2008 roku wyjechał na Stypendium Erasmus na Universidad de Granada w Hiszpanii. Wrócił z niego w 2009 roku z serią kolaży „Szkicownik znaleziony w Granadzie” nawiązując do dzieła Jana Potockiego. Po dziesięciu latach od tego wydarzenia wyruszył do Brazylii, Argentyny i Urugwaju – tym razem właśnie śladami Józefa Czapskiego. W liście do Ludwika Heringa z 1955 roku, malarz napisał, że zgubił pokaźną tekę akwarel, na podstawie których zamierzał namalować serię obrazów. Projekt Grzegorza Kozery „Widzenie powtórne” ma na celu odtworzenie podróży z 1955 roku oraz realizację cyklu malarskiego, dzięki symbolicznie „odnalezionej” tece motywów, które mógł widzieć Czapski.
Taki zrealizował plan podróży:
20.05-26.05 – Buenos Aires / Argentyna
26.05- 31.05 – Montevideo / Urugwa
31.05-02.06 – Puerto Iguazú /Argentyna
02.06-07.06 – Kurytyba / Brazyllia,
07.06- 10.06 – Belo Horizonte, Congonhas / Brazylia
10.06- 15.06 – Rio de Janeiro / Brazylia
Powyżej jedna z wielu prac powstałych w czasie podróży. (Grzegorz Kozera, Amigo de bellas artes, 2019, kolaż,papier, 24 x 18 cm)
Jestem szczególnie wdzięczny – mówił po powrocie Grzegorz Kozera:
Marcie Bryszewskiej i Monice Pońc z Biblioteca Polaca Ignacio Domeyko w Buenos Aires za pomoc w znalezieniu archiwalnych numerów Głosu Polskiego, prof. Piotrow Kilanowskiemu z Universidade Federal do Paraná, Curitiba oraz Alessandrze Kepinski z Polonia Sociedade Beneficente RJ za liczne wskazówki archiwalne. Tomaszowi Łychowskiemu za rozmowę i wspomnienia o Józefie Czapskim z jego pobytu w Rio De Janeiro w 1955 roku oraz za liczne tropy archiwalne.
Wkrótce dalszy ciąg relacji…
Podróż i praca nad projektem jest możliwa dzięki stypendium otrzymanemu w ramach programu Młoda Polska 2019. Projekt rekomendowali do stypendium:
- prof. dr hab. Jan Wiktor Sienkiewicz, kier. Zakładu Historii Sztuki i Kultury Polskiej na Emigracji, Katedry Historii Sztuki i Kultury, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu,
- dr hab. Grzegorz Sztwiertnia, prof. ASP, Akademia Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie,
- Magdalena Kardasz, kurator, Zachęta Narodowa Galeria Sztuki w Warszawie,
- Adam Zagajewski, pisarz, poeta,
- Wojciech Zmorzyński, kustosz, Oddział Sztuki Nowoczesnej, Muzeum Narodowe w Gdańsku,
- Elżbieta Skoczek, Prezes Fundacji SUSEIA, Dyrektor Festiwalu Józefa Czapskiego, Kraków,
- Anna Stelmaszczyk, Instytut Adama Mickiewicza.