13 grudnia 1960 roku Stanisław Mackiewicz (już wtedy piszący z Warszawy, po powrocie z emigracji do Polski Ludowej) informuje Czapskiego, że przeczytał „Oko”.
„To tak jakby ktoś do odczuwania rzeczywistości miał jeszcze jeden zmysł. Prócz tej rzeczywistości, którą ja widzę, Pan jeszcze wszystko widzi w kolorach. Ktoś fotografuje czarno-biało, ktoś inny w kolorach.
Zresztą to drugie porównanie nie jest trafne, bo dotychczas fotografie kolorowe nie są na poziomie, natomiast zmysł koloru, który panuje nad literaturą Pańską, jest nader subtelny. Zresztą wszystko w Panu jest subtelne, prócz – i to pozornie tylko – wzrostu”.
Krótkie listy krążyły pomiędzy Londynem i Maisons-Laffitte, a potem Warszawą . Była to korespondencja z Czapskim, który w jakimś stopniu decydował o publikacji w Kulturze, recenzował teksty, polecał Giedroyciowi… Listy, w których zwykle Mackiewicz chciał coś załatwić. A to druk w Kulturze swoich tekstów, a to innym razem – mimochodem – dopytywał, czy Czapski mógłby mu załatwić „bycie korespondentem Le Monda”.
„Odsłony Cata” Stanisław Mackiewicz w listach w wyborze Natalii Ambroziak to zbiór korespondencji do różnych osób. Najwięcej listów zamieszczono do Michała Kryspina Pawlikowskiego, ale też czytamy te do Józefa Czapskiego, Jerzego Giedroycia, Mieczysława Grydzewskiego, Wacława Zbyszewskiego, do żony Wandy i córki Aleksandry i innych. Listy pisane do przyjaciela Michała K. Pawlikowskiego są mniej oficjalne, dlatego poznajemy Mackiewicza od tej najbardziej ludzkiej strony: szczerości w sądach o innych, prześmiewczego stylu, erotomana. Wśród opowiastek o zaliczaniu kolejnych dziewcząt i kobiet, wyliczanek, znajdujemy i tą, w której dowiadujemy się, że „chędożył narzeczoną Hłaski, aktorkę”. Pomińmy jednak ten wątek erotyczny, choć opisy i opowieści z alkowy, zajmują sporą część książki. W końcu listy to bardzo osobiste dokumenty…
Wróćmy do Czapskiego. Tu znajdujemy list, w którym kilka słów Mackiewicz napisał o artyście Wit Leszku Kaczanowskim, informując:
[…] Oddawcą tego listu jest [Wit Leszek] Kaczanowski, malarz warszawski, o którego malarstwie ciągle słyszę zachwyty, jakkolwiek sam nie znam jego obrazów. Pan Kaczanowski jest mężem siostrzenicy rodzonej Wacława Zbyszewskiego, kobiety olśniewającej wprost piękności. Poza tym pan Kaczanowski sam wyrządza mi bardzo poważną usługę, o której zapewne Panu wspomni. To są dwa względy, które mnie skłaniają do prośby, aby Pan był łaskaw temu malarzowi nieznającego Paryża dać jakieś wskazówki. […]
Kilkanaście listów do Czapskiego odsłania kolejne wątki biograficzne. Zamieszczono także fotografie, wykonane przez Cata Mackiewicza. Jedno z nich tu prezentuję.
Od wydawcy:
Stanisław Mackiewicz żył, jak i pisał – bez oglądania się na zmienne polityczne koniunktury i społeczne konwenanse. Ciąg korespondencji, głównie dotąd niepublikowanej, odsłania znanego ze swej bezkompromisowości pisarza i publicystę od strony prywatnej: pomiędzy głodem a wystawnym ucztowaniem, chorobą a erotycznym rozpasaniem, potępieniem a sławą. Autor bestsellerowych życiorysów Dostojewskiego i Stanisława Augusta Poniatowskiego ostrze pióra kieruje tym razem ku sobie, z godną podziwu szczerością, na bieżąco zdając sprawę z nadziei i rozczarowań, jakie towarzyszyły mu w powojennym środowisku emigracyjnym Londynu, a po powrocie – w naznaczonej gomułkowską „stabilizacją” Warszawie. Całość dopełnia wybór fotografii autorstwa Mackiewicza, pokazujący jego artystyczne próby i wrażliwość na wizualną stronę rzeczywistości.
„Jestem człowiekiem bez Ojczyzny, bez rodziny, bez zrozumienia w społeczeństwie. […] Na emigracji jest upiorzysko i ja byłem upiorem razem z upiorami, teraz przyjechałem do ludzi żywych, ale sam zostałem upiorem, zjawiskiem z tamtego świata”.
Do Michała K. Pawlikowskiego, Warszawa, 6 marca 1961
„Przyjechałem tutaj, aby przestrzec ten naród, by nie wierzył w możliwość pomocy ze strony państw zachodnich. Byłem wtedy opluwany przez emigrację jawnie, a przez tutejsze społeczeństwo tajnie. Nie chciałbym powracać na emigrację, do tego świata poniżanych upiorów. Tutaj jednak mnie zagłodzą”.
Do Michała K. Pawlikowskiego, Warszawa, 6 listopada 1965