„Dziennik nie na pokaz pomyślany, ale jako kontrola oddechu dnia. Chyba najlepsze, co napisałem, to są moje dzienniki […]. Wyraziły mnie najwięcej i z tego powodu literacko są najlepsze. […] „I naraz myśl – pisać wspomnienia, poprzez to dotrzeć do warstwy głębszej istniejącej w sobie. Czy jest sens pisać wspomnienia?”
Józef Czapski
„Wyrwane strony” wybrane kajety Józefa Czapskiego wydane w 2010 r. przez wydawnictwo Zeszyty Literackie. To rozszerzone wydanie fragmentów dzienników Józefa Czapskiego (1896-1993) – obejmujących lata 1942-92 powraca do pierwotnego tekstu Czapskiego na podstawie autorskich maszynopisów, bez poprawek czy wcześniejszych skrótów redakcyjnych. Czapski publikował je wcześniej w „Kulturze”, w podziemnej krajowej „Res Publice” i w „Zeszytach Literackich”. Zostały także zamieszczone również w dwóch edycjach książkowych.
W 1988 roku tak o swoich dziennikach mówił Józef Czapski w rozmowie z Markiem Łatyńskim w Radiu Wolna Europa:
Marek Łatyński: Te twoje legendarne kilkadziesiąt tomów dziennika…
Józef Czapski: Tak, legendarne, ale wolę, żeby ludzie zaczęli w tym grzebać, jak ja umrę. Dlatego, bo dziennik to jest przecież zawsze intymne. I tylko jak jest intymne, to jest dobre.
Marek Łatyński: Kiedy zacząłeś to pisać?
Józef Czapski: Te które mam tutaj…? Tyle mi zginęło w 1939 roku, bo zawsze pisałem, a te co mam tutaj, jakieś dwieście kilkadziesiąt tomów, to od obozu…
Marek Łatyński: Jak wyszedłeś z obozu w Rosji?
Józef Czapski: Nie, nie jak wyszedłem, jak byłem. Od tego czasu bez przerwy. Bez przerwy. I jak zaczęto drukować kawałki mojego dziennika, to mi to bardzo popsuło pisanie. Bo miałem wrażenie, że pisząc obserwuje mnie jakieś trzecie oko. Że już ktoś myśli, jak to wydrukować i pomieścić… już, już czułem, że dziennik przestaje być dziennikiem. Na szczęście przezwyciężyłem to uczucie. I teraz znowu mam wielką potrzebę pisania. Ale piszę… i nikt nie może mnie przeczytać i ja siebie nie mogę przeczytać. A zapisać muszę. Jeżeli mi się nie chce malować rano, to zapisuję, że mi się nie chce malować. I moja sekretarka, przemiła, chciała to odczytać, powiedziała z lekkim uśmiechem: ale pan będzie musiał dużo rzeczy wykreślić, bo ja już kilkanaście razy czytałam, obudziłem się o 7 rano.
Marek Łatyński: Nie dałeś tego do przeczytania nikomu w całości?
Józef Czapski: No nie, któż mógłby to przeczytać. Nikt tego nie czytał. Ale ten dziennik jest przecież ciekawy, dlatego że niektóre teksty wyszły i w „Kulturze”, i w „Zeszytach Literackich”. To były czysto przepisane dzienniki… bez żadnego retuszu. W ogóle bardzo się wystrzegam wszelkich retuszów. Ale jak piszę artykuły to retusze i retusze. Już teraz jednak nie piszę.
Komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.