Jak napisał autor, to „pierwsza książka, która powstała bez planu i kolejnych szkiców-przybliżeń” I dalej: „Chciałem, żeby prowadziła mnie sama pamięć, która może pozwoli zobaczyć mi życie na nowo. Ale i tak szlak opowieści kazał przedzierać się przez gąszcz atakujących mnie reminiscencji, wyrąbywać sobie drogę i zostawiać je, odrzucać. I wreszcie muszę się zatrzymać”.
Z pamięci więc odtwarza Bronisław Wildstein m.in. osobę Józefa Czapskiego oraz tych, którzy z domem w Maisons-Laffitte byli związani. We Francji, w Paryżu autor przebywał od maja 1981 r. do 1989 r. Wprowadzenie stanu wojennego 13 grudnia 1981 r. zastało go właśnie we Francji.
„Czapski to postać szczególna, w wielu aspektach wręcz zaprzeczenie Giedroycia. […] O ile Czapski cały czas wzruszał się wszystkim, czego doświadczał, chłonął świat emocjonalnie, aby dopiero potem, nie tracąc doń namiętnego stosunku, poddać go racjonalnej obróbce, Giedroyc zdawał się traktować kolejne wydarzenia wyłącznie jako intelektualne wyzwania w perspektywie służby narodowi.[…]
[Czapski – przypis redakcji] ciągle zapraszał mnie na rozmowy do swojego pokoiku na pięterku willi „Kultury”. Odwiedzałem go rzadko, nie tylko dlatego, że sam również nie miałem czasu, ale przede wszystkim, ponieważ zwierzał mi się, że intruzi z kraju ciągle burzą jego spokój, który potrzebował, aby malować, a jego niezrealizowane plany artystyczne obumierają, nie mogąc znaleźć konkretyzacji w odpowiednim momencie”.
Wildstein jednak z tych nielicznych rozmów kreśli postać malarza, który na przykład chce czytać mu swoje zapiski z kajetów, wspominając przy tym, jak o różnych sprawach myślał wtedy, w tamtych czasach, gdy zapisywał swoje wrażenia, fakty w grubych zeszytach oprawionych w płótno.
Warto przeczytać całe wspomnienie o Józefie Czapskim. Malarz stał się inspiracją. W powieści z kluczem Bronisława Wildsteina pt. Brat wydanej w Oficynie Literackiej, w Krakowie w 1992 r. spotykamy Malarza.
„Pojawiało się tam wiele nieco przetransformowanych opowieści [Czapskiego – przypis redakcji]” – napisał autor.
W Cieniach moich czasów pojawia się bardzo ciekawa relacja z pierwszego spotkania Lecha Wałęsy z Jerzy Giedroyciem. Miało ono miejsce w sali pallotynów w Paryżu w 1988 roku, gdzie Polacy mieszkający we Francji mieli się spotkać z przywódcą Solidarności.
„Wałęsa, wpatrując się w nieruchomego Giedroycia [ten wstał, by przywitać się z Wałęsą – przypis redakcji] , wyrzucił z siebie:
– A, to pan… Nie powiem, czytaliśmy, czytali… ale teraz… Co pan tam u siebie publikuje?! Przecież to szkodliwe idiotyzmy! […]
– I co, panie redaktorze, jak pan znajduje przewodniczącego? [Lech Wałęsa – wtedy przewodniczący związku „Solidarność – przypis redakcji] – zwrócił się któryś ze świadków zdarzenia do człowieka „Kultury”, zagadując powszechne zakłopotanie, które zapadło w nagłej ciszy po odprowadzeniu Wałęsy [osoby będące z Lechem Wałęsą zauważywszy nietakt zareagowały tak, że poprosiły, by pójść już do stolika, przy którym miał siedzieć w czasie tego spotkania – przypis redakcji].
Giedroyc nieruchomo i obojętnie patrzył w ślad za oddalającym się bohaterem wieczoru.
– Pajac – odpowiedział jednym słowem, odwrócił się i wolno, pociągając nogami, oddalił się w towarzystwie Zofii Hertz, która wcześniej również bez słowa przyglądała się zajściu”.
Może to pierwsze spotkanie Wałęsy z Giedroyciem miało wpływ na dalsze wybory Redaktora Kultury, który popierał ostentacyjnie Aleksandra Kwaśniewskiego i przyjmował go w Maisons-Laffitte po 1995 roku?
Jest wiele ciekawych opisów sytuacji, jak choćby ta, gdy siedząc z Adamem Zagajewskim w kawiarni nieopodal mieszkania Sławomira Mrożka, niezauważeni przez autora Emigrantów obserwują go, gdy ten kilkakrotnie przegląda się w witrynie kawiarni i … co chwila pojawia się w innym nakryciu głowy.
Bronisław Wildstein, autor „Cieni moich czasów”, uczestnik i obserwator najnowszej historii Polski, opowiada o swoich doświadczeniach od wczesnego dzieciństwa po chwilę obecną, koncentrując się głównie na ostatnim ćwierćwieczu losów Polski. Książka jest więc rodzajem eseju, w którym autor próbuje się zmierzyć z dziejami III RP oraz pokazać kraj na tle gwałtownie zmieniającej się cywilizacji Zachodu. Historia oglądana jest z bliska poprzez losy konkretnych ludzi i wydarzenia, w których sam autor brał udział, a pokazywana jest w wielu wymiarach: od anegdotycznej warstwy wydarzeń przez szkice biograficzne jej głównych aktorów po historiozoficzną refleksję.
Książka staje się jakby zbiorem portretów ludzi, którzy tworzyli i tworzą nadal historię Polski. Portrety namalowane słowem, często uwypuklającym ich negatywne postawy, zachowania: Pojawia się więc: Adam Michnik, Agnieszka Holland, Ryszard Kapuściński, Seweryn Blumsztajn, Józef Oleksy, Olga Lipińska, Jerzy Urban, Tomasz Jastrun, Rafał Ziemkiewicz i Paweł Zychowicz, Krzysztof Kozłowski, Stanisław Michalkiewicz, Grzegorz Braun, Janusz Korwin Mikke, Władymir Putin, Bartłomiej Sienkiewicz, Paweł Śpiewak, „agent SB” Lesław Maleszka, Piotr Tymochowicz, Cezary Michalski oraz jego partnerka Agata Bielik, Wiesław Walendziak, Sławomir Sierakowski, Tomasz Sakiewicz, Jan Lityński, Andrzej Celiński, Mariusz Walter, Michał Korzec, Lech Karkosza, Lech Wałęsa.
Są też inni, którzy we wspomnieniach Bronisława Wildsteina zajmują miejsce szczególne m.in: Maciej Morawski, Andrzej Mietkowski, Gustaw Herling-Grudziński, Ludwik Lewin, Jerzy Giedroyc, a także jego przyjaciele z SKS (Studenckiego Komitetu Solidarności), którzy zachowali wartości uniwersalne i nie sprzeniewierzyli się, znajdując się w nowej rzeczywistości pełnej pokus, związanych z objęciem intratnego stanowiska.