Do naszych rąk trafił II tom korespondencji dwóch kompozytorów: Andrzeja Panufnika i Zygmunta Mycielskiego.
(o pierwszym tomie pisałam Zygmunt Mycielski, Andrzej Panufnik i Józef Czapski).
Listy z lat 1970-1987, w przeważającej części były pisane przez Zygmunta Mycielskiego, gdyż Andrzej Panufnik nie lubił pisać listów. Tłumaczył się 18 października 1977 r.:
„Kochany Zygmuncie, czuję się zażenowany, że na Twoje obszerne listy odpowiadam tylko kilkoma zdaniami. Ale jak wiesz, poza wrodzonym piórowstrętem, nie mówię i nie piszę po polsku od 23-ech lat, a więc walczę już z pewnymi trudnościami…”
Andrzej Panufnik wyjechał (nielegalnie) z Polski komunistycznej w 1954 roku i zamieszkał w Wielkiej Brytanii. Pierwszy okres na emigracji był trudny, jednak lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte to czas rozwoju jego kariery – współpracował z London Symphony Orchestra, otrzymywał zamówienia na kompozycje od prestiżowych instytucji brytyjskich i amerykańskich, także w Polsce pojawiały się wykonania jego kompozycji (od 1977 roku zdjęto zapis cenzury na jego nazwisko, co najpewniej wiązało się z chęcią sprowadzenia go z powrotem do Polski i wykorzystania tego faktu politycznie).
Zygmunt Mycielski w czasie wojny znalazł się w obozie jenieckim i został potem skierowany do przymusowej pracy u niemieckiego rolnika. Po zakończeniu wojny powrócił do Polski. Włączył się w organizację życia muzycznego. Współredagował „Ruch Muzyczny”, a w latach 1960–68 był redaktorem naczelnym tego pisma. Współredagował „Res Facta”, „Rocznik Chopinowski”, „Chopin Studies”. Piastował funkcje w Związku Kompozytorów Polskich.
Po wkroczeniu wojsk Układu Warszawskiego do Czechosłowacji opublikował w 1968 roku w paryskiej „Kulturze” „List otwarty do muzyków czeskich i słowackich”. Także później angażował się w sprawy polityczne. W grudniu 1974 r. podpisał list 15 intelektualistów i artystów do władz PRL z żądaniem udostępnienia Polakom zamieszkałym w ZSRR kontaktu z polską kulturą oraz własnego szkolnictwa, w grudniu 1975 r. – memoriał 59 intelektualistów do władz w związku z projektowanymi zmianami w konstytucji. W 1978 r. uczestniczył w założeniu nielegalnego Towarzystwa Kursów Naukowych, działającego w środowiskach studenckich. Za swą bezkompromisową postawę został na ponad dwadzieścia lat wykreślony z życia publicznego – nie wykonywano jego utworów, zakazano publikacji.
W listach kompozytorów poznajemy atmosferę tamtych lat. Okropne zmagania Mycielskiego z rzeczywistością: małe mieszkanie w Warszawie, które dzielił ze swoim przyjacielem Stanisławem Kołodziejczykiem, niemożność kupienia papieru nutowego (przysyła mu go przyjaciel kompozytor z Wielkiej Brytanii), kraj, w którym szczytem szczęścia było kupienie podstawowych produktów żywnościowych. Jednak najgorszy dla niego było , to że nie wykonywano jego kompozycji.
W 1977 roku Mycielski napisał z Wiednia (wracając z konkursu z Monte Carlo, gdzie był jurorem):
„Tak, trzeba być wariatem, idiotą, żeby wracać do tego kraju… jutro tam będę – Poza „bierną masą” ludzie tam dzielą się na ofiary, obrońców i prześladujących, Jak tam żyć normalnie? Ale wracam. Gdzie mam być? I żadnych już skarg…Alles was ist, ist gut (Goethe), ale równie dobrze alles was ist, ist schlecht. Ostatnie chwile wolności, tego życia tu, przed domem wariatów, do którego zresztą może mnie wsadzą? Ściskam, raz jeszcze za płytę dziękuję. Jak mądrze, że wyjechałeś! Czy wszyscy mogą wyjechać?”.
Mycielski mimo zakazu publikacji, pracował, a gorycz kompozytora, który nie może usłyszeć wykonań swoich dzieł, przebija z korespondecji. Władze to raz pozwalały mu wyjechać do Monte Carlo, to znów odmawiały paszportu. Ciągła niepewność. Najczęściej w drodze na konkurs, odwiedział malarza, swojego przyjaciela.
W tej korespondencji spotykamy i Czapskiego. Wspomina o nim zarówno Panufnik, jak i Mycielski. Wiedząc, że ich listy mogą być czytane przez służby bezpieczeństwa ich pisemny kontakt obfituje w skróty myślowe, przemycania wiadomości, tak by za wiele nie ujawnić.
Kontekst i dopełnienie tej korespondencji znajdziemy czytając Dzienniki Mycielskiego.
Wspaniała praca Beaty Bolesławskiej – Lewandowskiej przybliża czytelnikowi tych dwóch kompozytorów, których muzyka – mam nadzieję – będzie coraz częściej gościć w naszych domach i na scenach koncertowych.
Książkę wydał Instytut Sztuki PAN i można ją kupić w księgarni