Konstanty Jeleński
Eseista, tłumacz, krytyk i publicysta związany z paryską Kulturą. Wypromował Miłosza i Gombrowicza na tzw. Zachodzie, w czasie, kiedy żelazna kurtyna oddzielała Polskę od reszty świata. Skąd jego fascynacja tymi pisarzami? W wywiadzie udzielonym Marii Wiernikowskiej, Konstanty Jeleński zdradził, że w przypadku Gombrowicza to było zaangażowanie w pewnym sensie osobiste. Przeczytał Ferdydurke, gdy miał 15 lat. Książkę otrzymał od swojej ciotki Magdy, która przyjaźniła się z siostrą Gombrowicza, Reną. Gdy dawała jej egzemplarz, mówiła, że ona nie jest w stanie tego przeczytać, a rodzice [Gombrowicza – przypis Ela Skoczek] uważają, że on zwariował, więc może ktoś spoza rodziny jest to w stanie ocenić. Ciotka Konstantego też nie zdołała przebrnąć przez książkę, więc dała ją siostrzeńcowi. Ten uchodził w rodzinie za zapamiętałego czytelnika. Jako dziecko czuł, że ludzie go otaczający znają sekret, który mówi im, na czym to życie polega. On tego sekretu nie znał.
Przeczytanie Ferdydurke było dla niego rewelacją, dlatego że poczuł, że książka ta jest jakby listem skierowanym do niego, swoistym odbiciem w zwierciadle, skreślonym portretem ludzi, którzy go otaczali – mówił w wywiadzie. Szkoła była jego szkołą, ludzie – dwór, to było jego otoczenie. I wtedy sekret przestał być sekretem. Ferdydurke jako książka uzbroiła go na całe życie. Zaufanie – jakie miał dla siebie – wzrosło. Poczuł się silniejszy. Wtedy zrodził się swoisty kult dla Gombrowicza. Była w tej fascynacji pisarzem duża doza identyfikacji z nim. Dlatego też chciał, by pisarza podziwiali wszyscy i stąd zrodziły się zabiegi Jeleńskiego o to, by twórczość Gombrowicza dotarła do jak najszerszych kręgów czytelników.
Pierwsze spotkanie z twórczością Miłosza było dość późne. Pierwszą książkę przeczytał po wojnie. Było to Ocalenie, które zostało wydane w Warszawie w 1945 r. Po przeczytaniu tego zbioru poezji napisał pierwszy artykuł o Miłoszu i opublikował go w „Salamandrze” w 1946 roku. W przeciwieństwie do Gombrowicza- z Miłoszem i jego doświadczeniami nie mógł się nigdy zidentyfikować. Od razu jednak odkrył, że jest to geniusz poezji. Stąd wszystkie zabiegi Jeleńskiego (także te w sprawie nadania Nagrody Nobla), by poezja Miłosza miała wielu czytelników, zwłaszcza za żelazną kurtyną.
Gdy zamieszkał w Paryżu w 1952 roku, zajął się Jeleński prowadzeniem miesięcznika Preuves . Pełnił także funkcję kierownika sekcji wschodnioeuropejskiej w sekretariacie generalnym Kongresu Wolności Kultury. Miał wielu znajomych dziennikarzy i krytyków wśród Francuzów. To pozwoliło mu realizować misję promocji polskich pisarzy. Obok Miłosza i Gombrowicza cenił także Aleksandra Wata, Józefa Michałowskiego. W esejach poruszał nie tylko sprawy literackie, pisał także o malarstwie m.in. Józefa Czapskiego i Jana Lebensteina. Tych dwóch z polskich twórców cenił najbardziej. Autora „Na nieludzkiej ziemi” poznał w 1950 roku. W 1987 roku tak Czapski wspominał Kota (tak go nazywali przyjaciele):
Dziś, kiedy prawie straciłem wzrok, kiedy tracę pamięć do tego stopnia, że całe połacie mego życia są starte jak kreda na czarnej desce, kiedy żadnej książki przeczytać nie mogę, a przecież przez nie żyłem, kiedy za chwilę przestanę już zupełnie malować i naprawdę ze światem współżyć, jestem szczęśliwy, że dane mi było obcować przez tyle lat z człowiekiem o myśli tak wolnej i tak żarliwym sercu.
Gdy narastał konflikt pomiędzy Giedroyciem i Jeleńskim, Czapski stanął po stronie Jeleńskiego. To oczywiście nie spodobało się redaktorowi Kultury i na wiele lat spowodowało, że ich wzajemne kontakty nie były już takie jak przed 1960 rokiem.
Znajomość Czapskiego z Kotem to temat na osobny wielki artykuł. Tutaj tylko wspomnę o trudnym momencie, który poznajemy dzięki odczytaniu niepublikowanych dotąd zapisków z dziennika malarza.
Pod koniec kwietnia 1987 roku Czapski wraz z Tutą (Antoniną Wysocką z Niemojewskich) wyjechał do Chexbres. Marszand Richard Aeschlimann zorganizował mu tam kolejną wystawę. W kajecie malarz zanotował:
„Wernisaż był udany, prawie sami ludzie, którzy mają już po kilka moich obrazów”.
Przyjechał nawet z Polski prof. Jacek Woźniakowski, co skrzętnie zanotował.
Podczas pobytu w Szwajcarii notował wrażenia, doznania związane z przyrodą i kolorami. Jego wzrok już wtedy słabł, ale obcowanie z przyrodą i patrzenie na słońce, chmury powodował jakby ponowne nabranie sił. Czy to wspomnienie malowanych kiedyś, na początku lata osiemdziesiątych serii obrazów z cyklu Żółta chmura? Być może. Jednak potknięcie i przewrócenie się wraz z niefortunnym upadkiem na ścianę (rozbite okulary) przypopmiało malarzowi, że czas biegnie i nie jest to moment na zaczynanie od nowa, choć tak by chciał. Szkicował w dzienniku. Zachwycał się ponownym odkrywaniem tej części kraju. Widział go teraz trochę inaczej. Zapisywał swoje emocje, nagły przypływ sił do życia, do malowania, po tym jak słońce ogarniało niebo, które stawało się turkusowe. Czapski już widział kolejny obraz…
Ma 91 lat. Słabnący wzrok, dni bez siły. Jednak wtedy w Chexbres doznał znowu odrodzenia i chęci do życia, pomimo że myśli te przeplatały się z poczuciem nadchodzącego końca, chorobami najbliższych… Bliski mu Zygmunt Mycielski chorował. Konstanty Jeleński (zwany przez przyjaciół „Kotem”, a przez niego także „Kocikiem”), doznał „ataku mózgowego” i był bez świadomości. Do Chexbres docierały informacje, że stan jest poważny, zagrażający życiu:
Znajduję w dzienniku taki zapis:
„Ta nagła wola życia, więc malowania (prędzej malowania więc życia teraz, kiedy Kot może umiera?) […] Od tamtego dnia w Paryżu uczucie, że życie bez Kota to mój koniec życia, jakiś bunt przeciw istnieniu, które się rozrywa jak delikatny papier.”
Śmierć otacza Czapskiego… Przywołuje w dzienniku – jakby na pocieszenie – swoje doznania religijne, wspomienia z dzieciństwa 0 ciotki i jej krzyk rozpaczy nad grobem bliskiej osoby, a on czuje, że jest pusty, bo nie umie przeżywać tego cierpienia – odchodzenia z tego świata ludzi mu bliskich. Notuje to uczucie i przychodzące wspomnienia chwil (z lat pięćdziesiątych), kiedy umierał Jean Colin z Amiens.
„I tuż obok śmierć Jeana, tak okrutna, mozolna, może najpiękniejszego z ludzi. Czy ja przez ten ranek słońca oduczyłem się cierpieć? Teraz kiedy Kot ma przed sobą jeszcze droge krzyżową, a Zygmunt od 12 miesięcy ją przeżywa?”.
Myślenie o tym, że jego najbliżsi – Kot i Zygmunt [Mycielski] cierpią i być może za chwilę odejdą z tego świata przeplata się w dzienniku z poszukiwaniem odpowiedzi, przywoływaniem wiary w to , że śmierć jest tylko przejściem w żywot wieczny.
„Gdybym wierzył naprawdę, a nie pragnął tylko ten żywot wieczny, amen! […] Łaska, że o dwóch najbliższych myślę tak spokojnie, może to Łaska będzie, że Kot odejdzie nie odzyskawszy świadomości !”
Kot jest wówczas w amerykańskim szpitalu w Paryżu i Czapski nie umie ukryć smutku, że nie jest teraz blisko przyjaciela. Wiele w tym dzienniku rozważań o śmierci, o świecie, także o końcu świata, który przywołuje w myślach wiersz Adama Zagajewskiego, że cywilizacja, nasz porządek musi zginąć.
I przychodzi ten moment. We wtorek 5 maja 1987 roku Czapski dowiaduje się przez telefon o śmierci Kota. Zadzowniła do niego Teresa Dzieduszycka. Zapisał w dzienniku: „Wtorek. Umarł Kot. Telefon od Teresy […] <<Czas zmartwychwstania. Żywot wieczny. Amen!>> Jak uwierzyć w te słowa. […] Śmierć Kota zamyka ogromny rozdział, trzeba żyć bez niego”.
Dziennik z tego okresu zawiera kilka wycinków z prasy poświęconych autorowi Bezdroży komunizmu. Wkleił m.in. wspomnieniowy artykuł napisany przez Mary McCarthy.
Konstanty Jeleński napisał m.in. artykuł Aktualność malarstwa Józefa Czapskiego (wklejony do dziennika Czapskiego z 1965 roku.) oraz Actualité de Czapski (opublikowany w 1967 roku w „Combat”) – wklejony do dziennika Czapskiego nr 102. (z przełomu 1967/1968). Przetłumaczył także tekst Murielle Werner – Gagnebin „Czapski – ręka i przestrzeń„. Maszynopis znajduje się w dzienniku malarza (nr 139) z 1974 roku. Po śmierci Marii Czapskiej napisał wspomnieniowy tekst pt. Marynia, opublikowany w Kulturze .
Czapski zamówił mszę w intencji Jeleńskiego. Był także na wieczorze wspomnieniowym w maju 1987 roku u Pallotynów, w Centre Dialogue. Wtedy to mowy wygłosili: Czesław Miłosz, Wojciech Karpiński i Adam Zagajewski.
Czapskiemu najbardziej przypadły przemówienia Karpińskiego i Zagajewskiego. Miłosz mówił więcej niestety… o sobie w kontekście Jeleńskiego, któremu wiele zawdzięczał. Czapski uznał, że było to słabe…
W sierpniu 1987 roku Czapski napisał o nim tekst „Hojność błyskawiczna”, który został opublikowany w Kulturze. Ostatni brulion (maszynopis) wkleił do dziennika.
Zobacz także: Leonor Fini i Kot Jeleński
Wybrane listy pomiędzy Czapskim i Kotem zostały wydane w 2003 roku nakładem Zeszytów Literackich.
Przypisy:
Wywiad Marii Wiernikowskiej z Konstantym Jeleńskim (dostęp: http://ninateka.pl/, 09.05.2017r.)
Dzienniki Czapskiego – rękopisy (dostęp: czapski.mnk.pl – 09.05.2017 r.)